Kiedy Manchester City został wykupiony przez arabską grupę inwestycyjną, w prasie rozpętała się burza. - Piłka nożna nie jest na sprzedaż! - argumentowali kibice i dziennikarze. Ale inwestorzy z Abu Zabi puszczali te komentarze mimo uszu. Z dnia na dzień z ligowego przeciętniaka postanowili uczynić europejską potęgę.
I wygląda na to, że to nie koniec. - Nie wierzę w rzeczy, które nie są na sprzedaż. Trzeba tylko zaoferować odpowiednią cenę - te słowa arabskiego przedsiębiorcy Dr. Sulaimana Abula Al-Fahima mówia wszystko. Al-Fahim otwarcie przyznał, że chce kupić Chelsea Londyn i nie zraża się nawet tym, że aktualny właściciel, Roman Abramowicz wcale nie chce jej sprzedawać.
Rosjanin zapewnił kibiców, ze nie odda klubu, ale Al-Fahim się uparł. - Już wcześniej interesowaliśmy się kupnem klubu piłkarskiego. Teraz negocjujemy z Chelsea, ale na tym etapie nie mogę zdradzić żadnych szczegółów - powiedział Arab.
Dodał, że wcale nie interesuje się piłką nożną, ale to nie ma żadnego znaczenia. - Nie robi się pieniędzy na tym, że jedenastu kolesi biega po boisku, ale na związanymi z tym faktem aspektami komercyjnymi. Mówię tu na przykład o prawach do transmisji telewizyjnych - wyjaśnił inwestor.
Dyrektor wykonawczy Chelsea zapewnia, że Abramowicz "nie musi i nie chce sprzedawać klubu", ale Al-Fahim wie swoje. Stwierdził, że w dobie kryzysu Rosjanin nie będzie chciał przeinwestować i w końcu przystanie na jego ofertę.
Tymczasem na wschód udali się przedstawiciele Liverpoolu: Philip Nash i Ian Ayre, aby spotkać się z Nasserem Al-Kharafi. To miliarder z Kuwejtu, który zajmuje 46. miejsce na liście najbogatszych ludzi świata. W październiku chciał kupić Newcastle. Teraz interesuje się klubem z Anfield Road.
Kolejny klub w rękach szejków?
Londyńską Chelsea chce kupić inwestor ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a w FC Liverpool być może zainwestuje miliarder z Kuwejtu. Czy kolejne kluby wylądują w rękach bogaczy ze wschodu?