"Super Express": - Jesteś zadowolony z początków w Arsenalu?
Łukasz Podolski: - Bardzo. A nie jest łatwo szybko przestawić się z Bundesligi na Premier League, z Kolonii na Arsenal. To dwa inne światy. W Anglii zasuwa się od pierwszej do ostatniej sekundy. Niby każdy to wie, ale dopiero jak sam wejdziesz na boisko, to poczujesz, co to znaczy. Nigdy wcześniej mecze nie kosztowały mnie tyle sił. Ale sam tego chciałem. Wyjazd z Koeln, które spadło do 2. Bundesligi, był mi bardzo potrzebny.
- Jak oceniasz swoje statystyki w Arsenalu?
- Nie mam się czego wstydzić. Już w trzecim meczu zdobyłem bramkę, więc nikt mi nie liczył minut bez gola. W 15 meczach strzeliłem pięć goli i zaliczyłem trzy asysty (po ostatnim meczu z Tottenhamem to 16 spotkań, 6 goli, 4 asysty - przyp. P.K.). To niezły wynik.
- Grasz na lewej pomocy, ale angielska prasa pisała, że domagasz się od trenera miejsca na środku ataku
- To nie tak, że się domagam Powiedziałem tylko, że całe życie grałem w klubie albo jako napastnik, albo tuż za napastnikiem. Lewa pomoc to nie jest moja pozycja. Grając na niej, nie mam większych szans na strzelenie 15 goli w sezonie. Zwłaszcza w lidze angielskiej, gdzie boczny pomocnik ma mnóstwo zadań w obronie, musi biegać od jednego pola karnego do drugiego, i to na pełnym gazie.
- Grasz w Arsenalu ze Szczęsnym i Fabiańskim. Po jakiemu rozmawiacie?
- Jak to po jakiemu?! Jesteśmy Polakami, więc rozmawiamy po polsku! No jak inaczej?
- Trzymacie się razem również poza klubem?
- Aż tak to nie. Oni mają swoje życie, ja rodzinę Choć z Fabiańskim znamy się już kupę czasu, od juniorów, jesteśmy z tego samego rocznika. Kiedyś był taki mecz Polska - Niemcy. Wygraliśmy 1:0, a ja strzeliłem Łukaszowi bramkę. Szkoda mi go, bo chłopak ma ostatnio pecha. Dopiero co wyleczył kontuzję, a już przyplątała się kolejna.
- Wywiadów udzielasz już po angielsku. Tak szybko nauczyłeś się języka?
- Po angielsku mówiłem jeszcze przed przyjazdem do Londynu. Ale postanowiłem uczyć się też londyńskiego slangu, nazywanego "cockney". Jest przy tym niezła zabawa. Zresztą film, na którym się uczę angielskiego, robi w Internecie furorę (śmiech).
- A strony ci się nie mylą? Jeździsz tam samochodem?
- Tak, ale kierownicę zostawiłem sobie po lewej stronie (śmiech). Natomiast na zwiedzanie Londynu wybrałem się metrem. Podobno selekcjoner Anglii też porusza się w ten sposób. Skoro Roy Hodgson może jeździć metrem, to Podolski też (śmiech).
- Arsenal to wielki klub, ale od dawna nic nie wygrał. Wierzysz, że pomożesz to zmienić?
- Oczywiście. Podpisałem kontrakt nie na cztery miesiące, a na cztery lata. W tym czasie musimy coś wygrać!