Arsenal zaczął ten mecz od mocnego uderzenia.
Kiedy w 10. minucie "Kanonierzy" strzelili gola na 3:0, wściekli kibice Newcastle zaczęli opuszczać stadion. Ci co wyszli, niech żałują!
Dramat Arsenalu zaczął się w 50. minucie. Brutalnie sfaulowany Abou Diaby wpadł w szał i najpierw w ramach rewanżu powalił na ziemię rywala, a potem pchnął jeszcze drugiego piłarza "Srok", za co oczywiście wyleciał z boiska. Goście przez 40 minut musieli grać w osłabieniu, ale nie mogą się tym tłumaczyć. Prowadzili 4:0, więc winy nie mogą zwalać też na arbitra, który podyktował dwa kontrowersyjne rzuty karne dla Newcastle. To, co zrobili, było po prostu pokazem nieprawdopodobnego frajerstwa. - To potwornie frustrujące - mówił menedżer Arsene Wenger.
Szczęsnego za tę wpadkę winić nie można. Broniąc dwa karne, nie wyczuł intencji strzelców, a przy pozostałych dwóch golach nie miał większych szans. Poza tym popisał się kilkoma doskonałymi interwencjami.