Mecz zaczął się dla Arsenalu zgodnie z planem - od 28. minuty prowadzili po golu Oliviera Giroud. Potem jednak zaczęła się katastrofa w wykonaniu dwóch Hiszpanów. Mikel Arteta, który wszedł na boisko w 14. minucie (zmenił kontuzjowanego Coquelina), napierw odpuścił krycie przy pierwszym golu dla WBA, a potem sam strzelił komicznego "samobója". A wszystko w ciągu 5 minut (35. i 40. min). Na tym nie koniec pecha Artety, bo w 48. minucie... zszedł z kontuzją.
"Popisy" Artety przyćmił jego rodak Santi Cazorla. Bardzo słaby tego dnia hiszpański pomocnik w 84. minucie mógł doprowadzić do wyrównania. Wykonywał rzut karny, ale strzelił tak...
Santi Cazorla with a John Terry moment...https://t.co/IiBRDgu5RI
— Footy Accumulators (@FootyAccums) November 21, 2015