Szkoleniowiec Manchesteru City, Mark Hughes, nałożył na Robinho karę finansową w wysokości 320.000 funtów. Oficjalny powód zastosowania takiego środka dyscyplinującego, to "złamanie kodeksu zasad panujących w klubie".
Garry Cook, dyrektor wykonawczy City podkreślił, że szkoleniowiec "wyznaczył wyraźnie zasady, których piłkarze powinni przestrzegać." - Jeśli Robinho je złamał, to jest to kwestia, którą należy rozwiązać wewnątrz drużyny - uważa Cook.
We wtorek Hughes skontaktował się z piłkarzem telefonicznie i nakazał mu powrót na zgrupowanie Manchesteru na czas, tak by zdążył się przygotować do meczu z Newcastle. Robinho wciąż twierdzi, że opuścił zgrupowanie na Teneryfie za pozwoleniem klubu. - Ponad miesiąc temu poinformowałem Manchester City, że muszę udać się w podróż do Brazylii w tym terminie, ze względów osobistych. Klub mi na to pozwolił. Do tej pory uważałem, że moje plany nie są dla klubu żadnym problemem - mówił Brazylijczyk.
Możliwe, że pomysł wyjazdu piłkarza nie spodobał się szkoleniowcowi angielskiego klubu. Nie od dziś mówi się zresztą o braku porozumienia między Robinho a trenerem.
Nie ustają też medialne spekulacje dotyczące przyszłości Brazylijczyka. 'The Times' twierdzi, że menadżer Chelsea, Luiz Felipe Scolari nadal zabiega o pozyskanie tego zawodnika. Konflikty na linii Robinho - Hughes tylko podsycają te domysły.
Dyrektor wykonawczy City, Garry Cook, przyznał, że miał okazję niedawno rozmawiać z pełniącym podobną funkcję w Chelsea Peterem Kenyonem. Zaprzeczył jednak, jakoby to właśnie transfer Robinho był tematem rozmów.
Robinho dostał po kieszeni
Skandal z opuszczeniem przez Robinho zgrupowania Manchesteru City na Teneryfie powoli przycicha. Piłkarz twierdzi, że na wyjazd do Brazylii miał pozwolenie klubu. Sytuacja nie jest jednak do końca jasna, bo trener nałożył na Brazylijczyka karę finansową.