Z Neymarem sprawa wciąż nie jest jasna. Barcelona odgrażała się, że wyśle do Trybunału Administracyjnego pismo odwoławcze, a nieoczekiwanie wysłała tylko list, w którym zażądała potwierdzenia, że Brazylijczyk będzie mógł w El Clasico wystąpić. To o tyle dziwne, że Neymar jest zdyskwalifikowany i grać nie powinien, więc dopóki żadne pismo nie wpłynie do hiszpańskiego urzędu, dopóty ci nie będą mogli podjąć żadnej decyzji. Pat więc trwa, a obie strony nawzajem wysyłają sobie sygnały, że są pewne swoich racji.
Zaskoczeniem jest natomiast cudowne ozdrowienie Bale'a. Walijczyk od kilku dni trenuje normalnie z zespołem i Zinedine Zidane nie wykluczył, że na Bernabeu gwiazda Królewskich zagra od pierwszej minuty. - Jest z nami. Zobaczycie, jaką piękną drużynę wystawimy - stwierdził tylko Francuz na konferencji prasowej.
Obecność Bale'a to informacja dobra i zła. Dobra, bo klasy piłkarza negować nie sposób. W formie to gracz absolutnie bezcenny. Tyle że formy aktualnie nie ma i stanowi hamulec królewskich machiny. Tymczasem jego obecność w składzie oznaczać będzie prawdopodobnie, że na ławce znowu zasiądzie Isco. Aktualnie bodaj najbardziej kreatywny gracz madryckiego giganta.
Neymar i Bale. Dwóch piłkarzy i niekończąca się dyskusja w hiszpańskich mediach. A mowa tylko o potencjalnych nieobecnych. Lionel Messi, Cristiano Ronaldo, Luis Suarez, Karim Benzema, Andres Iniesta, Luka Modrić - o tych panach mówi się obecnie mniej. A przecież to prawdziwi futbolowi artyści. Piłkarze prawdziwie galaktyczni.
I pewnie dlatego wraz z pierwszym gwizdkiem arbitra podczas El Clasico, piłkarska Europa zamiera.