Status quo w Primera Division zachowany. Swoje spotkania wygrały zarówno FC Barcelona jak i Atletico Madryt. Pierwsi na murawę wyszli piłkarze Diego Simeone. "Rojiblancos" postanowili się nie przemęczać. Trudno się dziwić. Dopiero co zakończyli dwumecz z Realem Madryt, ligowe starcie z FC Barceloną, a kalendarz jest nieubłagany. Kolejne mecze z "Królewskimi" oraz Katalończykami nadchodzą wielkimi krokami. W środku tygodnia zagrają już przecież pierwsze starcie w Copa del Rey przeciwko "Blaugranie".
Cristiano Ronaldo załatwił Getafe. Pewny triumf Królewskich!
Inna sprawa, że gospodarze forsować się zwyczajnie nie musieli. Goście ostatnie ligowe spotkanie wygrali... 20 września i kolejne ich sukcesy wydają się odległą perspektywą. W przyszłym sezonie - już na zapleczu Primera Division - być może poszaleją. Na razie zbierają baty od kogo popadnie.
W niedzielę o zwycięstwie madrytczyków przesądzili Mario Mandzukić oraz Raul Garcia. Pierwszy - jeszcze przed przerwą - wykorzystał rzut karny. Drugi zrobił to, co akurat mistrzom Hiszpanii wychodzi najlepiej. Przystawił głowę do dośrodkowania Antoine'a Griezmanna i pokonał Oiera Olazabala.
Atletico utrzymało więc dystans do Realu Madryt. Jeśli "Królewscy" wygrają zaległy mecz z Sevillą (jeśli!) to nad obrońcami tytułu będą mieli siedem "oczek" przewagi. Dystans jak najbardziej do nadrobienia.
Atletico Madryt - Granada CF 2:0 (1:0)
Bramki: Mandzukić 34 (k), Raul Garcia 87
Atletico: Miguel Moya - Juanfran, Jose Gimenez, Diego Godin, Guilherme Siqueira - Gabi, Mario Suarez, Koke, Arda Turan (90. Raul Jimenez) - Fernando Torres (58. Antoine Griezmann) Mario Mandzukić (84. Raul Garcia)
Granada: Oier Olazabal - Allan Nyom, Jean-Sylvain Babin, Diego Mainz, Hector Yuste - Manuel Iturra, Abdoulwhaid Sissoko (63. Dimitri Foulquier), Lass Bangoura (75. Juan Carlos), Piti, Robert Ibanez (78. Isaac Success) - Youssef El Arabi
Żółte kartki: Godin, Suarez, Mandzukić - Bangoura, Sissoko, Nyom
A Barca? Cóż, Barca pojechała do La Coruni i zrobiła porządek. A dokładniej: Lionel Messi zrobił. Argentyńczykowi niedziela służy. 109 meczów ligowych w barwach "Blaugrany" w dzień święty i 109 goli. Innymi słowy: jeśli pokonywać Katalończyków, to tylko w inny dzień tygodnia. Inaczej może być różnie, zwykle jednoznacznie źle.
Dla gwiazdora z Camp Nou hattrick przeciwko Deportivo był już 33. w karierze. 22. w lidze, co pozwoliło mu wyrównać rekordy Telmo Zarry oraz Alfredo Di Stefano. Do najlepszego w tym względzie Portugalczyka Cristiano Ronaldo traci jedną "trójeczkę". Więcej w klasyfikacji strzelców tego sezonu, bo aż siedem, ale biorąc pod uwagę formę, jaką ostatnio prezentuje Messi, rywalizacja także w tej klasyfikacji nie została jeszcze zakończona. Jak dobrze pójdzie, skończy się tak, jak w sezonie 2011/2012. Jeden 50, drugi 46, reszta w bamboszach przed kominkiem Antoniego Piechniczka.
W niedzielę swoje trafienie zanotowali też piłkarze Deportivo. Niestety, Sidnei - po asyście Alberto Lopo - pokonał własnego bramkarza. Tym samym FC Barcelona zbliżyła się - ponownie - do prowadzącego Realu Madryt na dystans jednego punktu. Deportivo natomiast niebezpiecznie blisko znalazło się strefy spadkowej.
Deportivo La Coruna - FC Barcelona 0:4 (0:2)
Bramki: Messi 10, 33, 62, Sindei 83 (s)
Deportivo: Fabricio - Juan Fran, Alberto Lopo, Sidnei, Luisinho - Alex Bergantinos, Juan Guillermo Dominguez, Isaac Cuenca, Haris Medunjanin (79. Lucas Perez), Ivan Cavaleiro (46. Jose Maria Rodriguez) - Oriol Riera (63. Toche)
Barca: Claudio Bravo - Dani Alves, Gerard Pique, Javier Mascherano, Jordi Alba - Ivan Rakitić, Sergio Busquets (66. Marc Bartra), Andres Iniesta (66. Rafinha) - Lionel Messi, Luis Suarez, Neymar (70. Pedro Rodriguez)
Żółte kartki: Riera, Toche - Bartra, Alves
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail