Klub z miasta Pampeluna po raz drugi w historii awansował do finału krajowego pucharu. W 2005 uległ w decydującym boju Realowi Betis 1:2. - W przeszłości mniej więcej co dziesięć lat Osasunie udawało się mocniej zaznaczyć swą obecność na piłkarskiej arenie Hiszpanii – mówi Jan Urban. - Ale ostatnio czekaliśmy bardzo długo na jakikolwiek sukces. Przydarzył się jeden, drugi spadek, no ale wreszcie jest się z czego cieszyć. Dla 200-tysięcznego miasta to niesamowite wydarzenie. Ludzie już sam awans do finału celebrowali bardzo mocno. Zresztą nie tylko w Pampelunie. Osasuna to wizytówka całego regionu – dodaje nasz rozmówca.
Urban nieprzypadkowo używa formy „czekaliśmy”. - Czuję się częścią regionu, miasta i klubu. Mieszkam tam, gdy jestem na miejscu, zawsze chodzę na mecze. Kawał mojego serca należy do Osasuny, nie mówiąc już o tym, że kształtowałem się tam jako trener: w kategoriach młodzieżowych, w rezerwach, pracowałem również z pierwszą drużyną – przypomina.
Wcześniej Jan Urban na trwałe zapisał się jako piłkarz – nie tylko na kartach historii klubu z Nawarry, ale i całej ligi. 30 grudnia 1990 na Santiago Bernabeu, w obecności 75 tysięcy widzów, ustrzelił hat tricka dla swej drużyny, a Osasuna rozgromiła „Królewskich” 4:0! Kto dziś może być „Janem Urbanem” w ekipie trenera Jagoby Arrasate? - Nie ma w niej jednego snajpera, wyróżniającego się na tle reszty. Może trafi Chimy Avila, może Ante Budimir? Ale wcale nie muszą strzelać dużo. 1:0 mi wystarczy – nasz rozmówca uśmiecha się szeroko.
Osasuna jednak nie będzie faworytem starcia z Realem. - Owszem, ma udany sezon. Potrafiła zremisować w lidze w Madrycie 1:1, choć ligowy rewanż u siebie przegrała. Jest niewygodnym rywalem dla wielkich, gra agresywnie, wysokim pressingiem. To dobry, wybiegany zespół; przekonała się o tym ostatnia Barcelona. Choć długo grała z przewagą jednego zawodnika, dopiero w samej końcówce strzeliła gola Osasunie, która przecież zagrała niekoniecznie pierwszym składem – analizuje Jan Urban. - Ale faworytem jest oczywiście Real. To drużyna, która umie grać finały: i w kraju, i w Lidze Mistrzów.
Wyższe notowania „Królewskich” są więc oczywistością. Futbol jednak kocha niespodzianki, a Jan Urban znajduje przesłanki – również we własnej przeszłości - dla których Osasuna niekoniecznie musi polec. - Szukam pozytywów, nadziei przed tym finałem i… widzę je właśnie w miejscu jego rozegrania. Ja na tym samym stadionie miałem okazję świętować mistrzostwo Hiszpanii juniorów starszych. Wygraliśmy wtedy z Atletico Madryt, które w swoich szeregach miało m.in. Fernando Torresa! - wspomina.
Samo miasto-gospodarz finału pojawia się też parokrotnie w najnowszej historii zmagań piłkarzy z Nawarry. - Przecież Osasuna w tej edycji Pucharu Króla pokonała i Betis, i Sevillę. No więc może w Sewilli postawi też kropkę nad „i”, notując historyczny sukces? - zastanawia się Urban. - Na pewno z trybun będzie dopingować swych ulubieńców wielka grupa fanów z Pampeluny. Dla nich, ale i dla zawodników i trenerów, jest to niesamowita premia i wisienka na torcie w bardzo udanym sezonie!
Początek meczu Real Madryt - Osasuna w finale Pucharu Króla o godz. 22.00 na stadionie La Cartuja w Sewilli. Transmisja w TVP 1.
Listen to "SuperSport" on Spreaker.