Tomaszewski miał rację w sprawie Szczęsnego i grzmi w kierunku dziennikarzy
Od podpisania kontraktu Wojciecha Szczęsnego z FC Barceloną mijają trzy tygodnie. Jan Tomaszewski od początku zasłynął jako jeden z największych krytyków i sceptyków tego ruchu. Zdecydowana większość kibiców i ekspertów zakładała, że Polak szybko wskoczy do bramki Barcy jako zastępca Marca-Andre ter Stegena. Legendarny bramkarz reprezentacji Polski podkreślał jednak, że Hansi Flick wcale nie musi tak łatwo zrezygnować z Inakiego Peny. Potwierdziło się to przy okazji niedzielnego meczu Barcelony z Sevillą - Szczęsny po raz pierwszy znalazł się w kadrze meczowej, ale całe spotkanie obejrzał z ławki rezerwowych. Trener "Blaugrany" już dzień przed spotkaniem zapowiedział, że postawi na Penę i nie zamierza tego zmieniać także podczas środowego hitu Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium.
- Po pierwsze, byłem w tych 17 procentach, które mówiło, że by takiej propozycji nie przyjęło. Po drugie, nie jestem patriotą-idiotą! Współpracuję z panem [prowadzącym Przemysławem Ofiarą - red.], z "Super Expressem". Pytacie się mnie, a ja jako ekspert staram się odpowiadać - zaczął Tomaszewski w temacie rywalizacji Szczęsnego z Peną.
- Nawet małe dziecko wie, że w tej chwili pierwszym bramkarzem Barcelony jest Inaki Pena. Wojtek najpierw namieszał, a potem ci "wybitni" dziennikarze i "wybitni" eksperci namieszali, że tam Robert mu obiecał, że Robert jest jego menedżerem, i że on będzie grał. Ba, już niektórzy, a nawet wielu z nich, mówiło, że wyjdzie na Sevillę, Bayern i El Clasico. Proszę państwa, trzeba być naprawdę... Mieć nieźle pod sufitem, żeby w to uwierzyć. Ja w to nie uwierzyłem i powiedziałem swoje zdanie, a to, że się naraziłem 80% polskich kibiców? Sory, przepraszam, taki mamy klimat - podsumował 76-latek podczas ostatniego łączenia na żywo po meczu Barcelony z Sevillą. Całą rozmowę z Janem Tomaszewskim znajdziesz poniżej: