Cóż to był za mecz! Zinedine Zidane pierwszy raz w tym sezonie nie mógł skorzystać z Cristiano Ronaldo. Portugalczyk odpoczywał po urazie, jaki odniósł w starciu z Villarreal. Kontuzja wyeliminowała również Daniego Carvajala. Kartki Casemiro. Sam Francuz pozwolił natomiast odpocząć Sergio Ramosowi oraz Luce Modriciowi. Miał powody. Chorwat wyraźnie odczuwa już trudy długiego sezonu, tymczasem we wtorek Królewskich czeka bój w półfinale Ligi Mistrzów z Manchesterem City.
Robert Lewandowski i Tomasz Zawiślak: Przyjaciele od 21 lat
Pierwszy kwadrans potwierdził najgorsze obawy kibiców Realu. Blancos nie mają nieskończenie długiej ławki rezerwowych. Znowu koszmarnie zaprezentował się Danilo. Długo rytmu szukał, nieodpowiedzialny w defensywie, Marcelo. Błędy popełniała para stoperów - Pepe oraz Raphael Varane. Wreszcie serię spacerowych przebieżek zaprezentował Toni Kroos, jakby zupełnie niezainteresowany przebiegiem boiskowych wydarzeń. To musiało się tak skończyć. Trzęsieniem ziemi. Dwa gole Rayo Vallecano wstrząsnęły piłkarską Hiszpanią. Tym bardziej, że sobota zapowiadana była jako kolejny odcinek ekscytującego wyścigu po tytuł. Po Realu na murawę miały wyjść przecież zespoły Atletico Madryt oraz Barcelony.
0:2. Zinedine Zidane tylko ściągnął kurtkę. Przez chwilę wyglądał, jakby sam chciał wejść na boisku, ale ostatecznie powstrzymał go Gareth Bale. Walijczyk już po kilku minutach zmniejszył rozmiary porażki, a w kolejnych akcjach dał dość mocny sygnał, że to jeszcze nie koniec walki.
Walki - słowo klucz. Na Estadio de Vallecas trwała prawdziwa bitwa. Gracze Rayo nie mieli argumentów piłkarskich, postawili więc na siłę i nieustępliwość. Boiska przedwcześnie opuścił Karim Benzema, który - to wciąż nic pewnego - ominie spotkanie z City na Etihad Stadium. Problemy z łydką zgłosił też Bale, choć jemu akurat problemy zdrowotne nie przeszkodziły w kreowaniu kolejnych sytuacji. Długo na boisku utrzymywał się jednak remis 2:2, bo gola tuż po przerwie wcisnął Lucas Vazquez. 24-latek zapewne tym golem - i wszystkimi poprzednimi - zapewnił już sobie miejsce w składzie Królewskich na kolejny sezon.
Gareth Bale jak Ferrari pogonił po tytuł
Wreszcie przyszła 80. minuta. Rayo popełniło błąd. Maluteńki. Niedokładne podanie, wyjście Walijczyka i natychmiastowe przyspieszenie. Książe Walii na kilku metrach zostawił za plecami całą defensywę gospodarzy i pokonał bramkarza po raz trzeci. Wyglądał przy tym jak Ferrari, a zatrzymała go dopiero chorągiewka w narożniku boiska. Dla niego to 18. trafienie w sezonie i jeszcze jedno potwierdzenie, że Książe Walii w trzecim sezonie gry na Bernabeu wreszcie dorósł do roli prawdziwego lidera Królewskich.
I napiszemy to, bo warto. Remontada Realu pozwoliła mu wskoczyć, przynajmniej na dwie godziny, na fotel lidera Primera Division. Lidera. Coś, co jeszcze miesiąc temu wydawało się nieprawdopodobne.
Rayo Vallecano - Real Madryt 2:3 (2:1)
Bramki: Embarba 7, Miku 14 - Bale 35, 81, Vazquez 52
Rayo Vallecano: Juan Carlos - Tito (78' Razvan Rat), Antonio Amaya, Jose Carlos, Quini - Jozabed Sanchez (54' Manuel Iturra), Roberto Trashorras - Pablo Hernandez (54' Javi Guerra), Adri Embarba, Bebe - Miku.
Real Madryt: Keylor Navas - Danilo, Pepe, Raphael Varane, Marcelo - Toni Kroos, Mateo Kovacić (78' James Rodriguez), Isco - Gareth Bale, Karim Benzema (42' Lucas Vazquez), Jese Rodriguez (63' Luka Modrić).