Sevilla - Barcelona 2:0 (0:0)
BRAMKI: Sarabia 58', Ben Yedder 76'
SKŁADY:
Sevilla: Soriano - Gomez, Kjaer, Mercado - Escudero (Arana 88'), Banega, Amadou, Navas (Silva 71') - Sarabia (Vazquez 67') - Promes, Ben Yedder
FC Barcelona: Cillessen - Semedo (Alba 80'), Piqué, Lenglet, Sergi Roberto - Vidal, Rakitić, Arthur - Malcom (Coutinho 63'), Boateng (Suarez 63'), Alena
Faworytem pierwszego meczu ćwierćfinałowego Pucharu Króla mogła być tylko i wyłącznie Barcelona. To ona przyjeżdżała na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan po trzech wygranych meczach z rzędu. Sevilla stała w dosłownie odmiennej sytuacji - podejmowała Dumę Katalonii po trzech porażkach.
To chyba nieco rozluźniło Ernesto Valverde, który na spotkanie oddelegował mocno rezerwowy skład. Po raz pierwszy w barwach Barcy ujrzeliśmy także Kevina-Prince'a Boatenga. Nowy nabytek Blaugrany zdecydowanie rozczarował i po pierwszym straconym golu od razu zszedł z boiska.
Każdy kibic futbolu widział w życiu wiele lepszych spotkań. Poziom nie był zbyt wysoki - dość powiedzieć, że po 60 minutach wciąż widzieliśmy tylko jedno celne uderzenie. Z każdą kolejną minutą, mecz nam się rozkręcał, a najmocniej przyczyniła się do tego bramka Pablo Sarabii.
Poważne podejście do sprawy poskutkowało, bo ofensywnie ustawiona Barcelona nacięła się na kolejną kontrę i w efekcie wraca do domu z dwubramkową stratą. O remontadę na Camp Nou łatwo nie będzie. Za tydzień jednak fani Barcy nie spodziewają się już w bramce Cillessena, a w ataku Aleny i Boatenga. Mimo to, Sevilla sprawiła wielką niespodziankę, a za siedem dni pojedzie do stolicy Katalonii, by sprawić kolejną sensację i awansować do półfinału.