Maurizio Sarri posadził Milika na ławce bo ten potrzebował odpoczynku. Polak zrobił wcześniej swoje. Również w Lidze Mistrzów, w której w środku tygodnia trafił dwukrotnie. Bez reprezentanta Polski zawodnicy z południa Włoch wyglądali jednak w starciu z Bologną źle. Nie potrafili zagrozić bramce rywala, a słabiutkie spotkanie rozgrywał zwłaszcza Manolo Gabiaddini - ten, z którym nasz rodak miał toczyć zażarte boje o wyjściowy skład Napoli. Skończyło się na tym, że wreszcie Milik wparował na boisko i zrobił to w niepodrabialnym stylu. Po siedmiu minutach miał już na koncie gola. Po kilku kolejnych - drugiego. W obu sytuacjach uderzał swoją magiczną lewą nogą, którą powoli rozpoznają już wszyscy bramkarze w Serie A. "Veni, vidi, vici. Manolo, widziałeś" - napisali zaraz po spotkaniu Włosi o Polaku. Ale trudno się dziwić. Takiego startu w gorącym Neapolu nie miał nawet Gonzalo Higuain. On w pierwszych pięciu meczach miał we Włoszech cztery gole. Milik już sześć, a prawdziwe strzelanie - patrząc po tym, jak szybko aklimatyzuje się na Półwyspie Apenińskim - dopiero przed nim.
Świetne spotkanie znowu zaliczył również Piotr Zieliński. Po jego dynamicznym rajdzie jeden z rywali dostał czerwoną kartkę.
SSC Napoli - Bologna FC 3:1 (1:0)
Bramki: Jose Callejon 14, Arkadiusz Milik 68, 78 - Simone Verdi 56
Wszedł i od razu strzelił! Arek Milik na 2:1 pic.twitter.com/50vl0moWJZ
— Kuba Droździoł (@kubadrozdziol) 17 września 2016
Co ten Milik gra, to jest bajka pic.twitter.com/CuSAj7qnOP
— Kuba Droździoł (@kubadrozdziol) 17 września 2016