- O, przyjechał zbawca polskiej reprezentacji! - zawołaliśmy do Łukasza Sosina (31 l.), kiedy wczoraj rano, jako jeden z pierwszych kadrowiczów, przyjechał na zgrupowanie do Wronek. - Zbawca? Nie, panowie, bez jaj! Ja tu zamierzam być czarnym koniem - odparł ze śmiechem sympatyczny napastnik Anorthosisu Famagusta.
Sosin miał chyba najwięcej do stracenia, gdyby FIFA zawiesiła Polskę i przegralibyśmy walkowerem mecze z Czechami i Słowacją. - Już się bałem, że mi wykręcą ten numer. A ja przecież 2 lata czekałem na to powołanie do reprezentacji Polski. Zaraz idę do pokoju założyć ten upragniony biało-czerwony dresik - cieszył się.
- A przecież 2 lata temu mówiłeś nam, że już nie wierzysz, że jeszcze doczekasz się powołania do kadry.
- Wiadomo, jak to było, strzelałem te gole na Cyprze, ale nikt nie traktował mnie poważnie, wszyscy tylko mówili, że w tej lidze to każdy by tyle goli potrafił nastrzelać. Przełomem był awans Anorthosisu do Ligi Mistrzów. Jestem przekonany, że to zadecydowało o moim powołaniu.
- Leo Beenhakker mówi, że obserwował cię od dawna i że właśnie takiego piłkarza nasz zespół bardzo potrzebował.
- Jeżeli tak mówi, to jest mi bardzo miło. A co do tego, że kogoś takiego potrzebował? Moim atutem są warunki fizyczne. Problem polega jednak na tym, że trzeba je wykorzystać, a czescy obrońcy przecież też ułomkami nie są.
- Dostać powołanie to jedno, a zagrać to już inna sprawa. Myślisz, że Leo na ciebie postawi?
- Gdybym w to nie wierzył, tobym tu nie przyjeżdżał. Przecież mięciutki fotel w domu to wygodniejsze miejsce do oglądania meczu niż twarda ławka rezerwowych. A pogoda też na Cyprze lepsza niż ten ziąb i deszcz tutaj.
- A ile stopni jest teraz na Cyprze?
- Normalka, ponad 30 stopni.