"Super Express": - Jesteś gotowy na Rumunię?
Bartosz Bereszyński: - Dobrze, że przerwa pomiędzy zakończonym kilka dni temu sezonem Serie A, a zgrupowaniem była taka krótka. Nie zdążyłem wypaść z meczowego rytmu. Przyjechałem do Warszawy żeby ciężko popracować i powalczyć o miejsce w składzie.
- W pierwszym meczu łatwo wygraliście z Rumunią 3:0, ale na trybunach działy się rzeczy dramatyczne – fruwały petardy, którymi rzucano w polskich piłkarzy.
- Mam nadzieję, że na Narodowym nikt w nas niczym nie będzie rzucał… Rumuni potrafią grać w piłkę, ale nie ma co się na nich oglądać. Zostało jeszcze trochę meczów do rozegrania, mamy sześć punktów przewagi i teraz musimy kontynuować zwycięską serię i wygrać grupę.
- Po pół roku w Sampdorii Genua przyjeżdżasz na kadrę jako lepszy piłkarz?
- Myślę, że bilansu w nowym klubie nie muszę się wstydzić. Na 18 meczów, wystąpiłem w 13 w podstawowym składzie, a raz wszedłem z ławki. Grając co tydzień przeciwko bardzo dobrym drużynom, moja pewność siebie wzrosła. Będę miło wspominał mecz z Romą, wicemistrzem Włoch, który wygraliśmy 3:2 oraz dwa zwycięstwa na San Siro – z Interem i Milanem.
- Jak się żyje w stolicy Ligurii?
- Genua to jedno z piękniejszych miast w jakich byłem w Europie. Są Alpy i morze Śródziemne. Fajny klimat, dobre jedzenie. Super ludzie. Idealne miejsce do życia i do grania w piłkę. Początkowo, kiedy jeszcze mieszkałem w hotelu, najcięższe było przestawienie się na sjestę. Od 15 do 19, kiedy trzeba coś zjeść, a nie można bo wszystko jest zamknięte, trudno się było do tego przyzwyczaić. Teraz nie mam z tym problemu, bo w swoim mieszkaniu nie jestem uzależniony od kuchni hotelowej czy restauracji. Ale początkowo bardzo mnie to irytowało.
- Fakt, że w Sampdorii jesteście razem z Karolem Linettym przeszkadza w nauce włoskiego?
- Wcale. W szatni językiem dominującym jest angielski. Można się nim porozumieć prawie z każdym. Dwa razy w tygodniu mam lekcje włoskiego, nauka przebiega sprawnie. Jeżeli ktoś mówi powoli, to wszystko rozumiem, potrafię się też dogadać.
- W niedzielę Legia – Lechia. Kto będzie mistrzem Polski?
- Przez pierwsze pół roku dawałem z siebie wszystko dla Legii i myślę, że pomogłem drużynie znaleźć się tu, gdzie jest teraz. Będę chłopaków dopingował z trybun i jestem przekonany, że Legia zwycięży.