Zespół selekcjonera Paulo Sousy w Tiranie pokonał Albańczyków 1:0 po golu Karola Świderskiego. Tym samym biało-czerwoni są od krok od wywalczenia drugiej lokaty w grupie, gwarantującej udział w barażach o mundial, który w przyszłym roku rozegrany zostanie w listopadzie i grudniu w Katarze. Bosacki przyznał, że celem nadrzędnym był komplet punktów. - Może to nie było porywające widowisko, ale nie o to w tym meczu chodziło. Jakiś czas temu Robert Lewandowski mówił o tym spotkaniu, że nie będzie ważny styl, ale przede wszystkim punkty i zajęcie miejsca, które zagwarantuje nam walkę o wyjazd na mundial. Wczoraj nasza reprezentacja ten cel zrealizowała - powiedział PAP Bosacki. Jego zdaniem, mecz przebiegał niemal pod pełną kontrolą Polaków. - Wystarczy spojrzeć na statystyki, szczególnie Wojtka Szczęsnego, który nie miał za dużo pracy. Ale też w pierwszej połowie zdarzyły się dwie, trzy niepotrzebne straty piłki, które mogły źle się skończyć. W jednej sytuacji źle zachował się Grzegorz Krychowiak, ale też sam ten błąd szybko naprawił. Błędy się zdarzają, ale takie reakcje są wtedy bardzo ważne. Gdybyśmy te sytuacje wyjęli z tego meczu, to faktycznie – byliśmy drużyną, która kontrolowała spotkanie i dominowała na boisku. Pod względem taktycznym byliśmy też drużyną dobrze poukładaną. Trzeba oddać Albańczykom, że choć większej krzywdy nam nie zrobili, to w defensywie dobrze pracowali, mądrze się przesuwali, co sprawiało na kłopoty – zauważył.
Były reprezentant Polski spodziewał się piekła w Albanii. Wymowne słowa o wielkim skandalu
Portugalski selekcjoner nieco zaskoczył wyjściowym składem. W pierwszej "11" pojawił się m.in. Adam Buksa, który dopiero piąty raz zagrał w narodowym trykocie. Dla Bosackiego większą niespodzianką był jednak występ od pierwszej minuty obrońcy Unionu Berlin Tymoteusza Puchacza, który nie zadebiutował jeszcze w Bundeslidze. - Skoro trener powołuje 23, 24 zawodników, to ci wszyscy piłkarze są gotowi do gry w podstawowym składzie. Byłem jednak trochę zdziwiony, że w wyjściowej jedenastce wychodzi Puchacz, który w ogóle nie gra w swoim klubie. Widocznie trener Sousa w czasie zgrupowania potrafił wyciągnąć dobre wnioski, widzi też, kto, w jakiej jest dyspozycji. A Tymek pokazał, że nie grając w klubie, można być dobrze przygotowanym. Myślę, że można go wyróżnić za ten mecz, podobnie jak zmienników, m.in. Karola Świderskiego. Wszedł i strzelił bramkę, czyli zrobił to, czego od niego oczekiwano. To też pokazuje, że ci nominalni rezerwowi wcale nie są tylko uzupełnieniem kadry, ale pełnowartościowymi reprezentantami – podkreślił były obrońca m.in. Lecha Poznań i VfL Nuernberg. W 77. minucie, po strzeleniu bramki przez Świderskiego, w kierunku polskich piłkarzy poleciały z trybun dziesiątki butelek i kubków. Mecz został przerwany na ok. 20 minut, w tym czasie zawodnicy zeszli do szatni. Groźba walkoweru wisiała nad gospodarzami, ale ostatecznie spotkanie dokończono. - Miałem też okazje uczestniczyć w wielu meczach, gdzie było gorąco na trybunach. Natomiast coś takiego, jak wczoraj w Tiranie, nie miało prawa się zdarzyć. Na pewno międzynarodowa federacja wyciągnie konsekwencje, a Albańczyków czeka zapewne kilka spotkań bez publiczności. Dobrze, że ten mecz dokończono, bo stawka była wysoka, rywale mieli jeszcze trochę czasu na zmianę wyniku. Mógłby pozostać też niesmak, a tak wygraliśmy na boisku – podsumował 20-krotny reprezentant Polski.
Kazimierz Węgrzyn po skandalu w meczu Albania - Polska. "Na nas kiedyś pluli"