Engel: Beenhakker to kłamca

2009-09-12 7:00

Jerzy Engel (57 l.) nie chce być nowym selekcjonerem. A do Holendra ma wielkie pretensje.

- Jest mi szalenie miło, ale jeśli dostanę taką propozycję, to będę musiał odmówić - mówi Jerzy Engel. Tak dyrektor sportowy PZPN komentuje wypowiedź Zbigniewa Bońka (53 l.), który stwierdził, że to właśnie Engel powinien zastąpić Leo Beenhakkera (67 l.).

"Super Express": - Zaskoczony pan był, kiedy Boniek na łamach "Super Expressu" powiedział, że Engel jest najlepszym kandydatem na selekcjonera?

Jerzy Engel: - Szczerze mówiąc - nie. Zbyszek przyglądał się pracy wielu szkoleniowców, dobrze poznał też mój warsztat, bo uczestniczył w przygotowaniach do MŚ w 2002 roku. Skoro teraz wystawia mi taką laurkę, to jest mi szalenie miło.

- Chciałby pan znowu poprowadzić reprezentację?

- Wielokrotnie deklarowałem, że pomogę każdemu trenerowi reprezentacji, ale sam na ławkę selekcjonerską nie zamierzam wracać.

- A jeśli prezes Lato bardzo poprosi?

- To będę musiał mu odmówić. Zapowiadałem, że wrócę do pracy z kadrą tylko wtedy, gdy nasza reprezentacja znowu przez długi czas nie będzie mogła awansować na wielkie imprezy. Przed mundialem w 2002 roku przełamałem polską niemoc, a wtedy warunki były o wiele trudniejsze niż teraz. Leo Beenhakker miał do dyspozycji dużo więcej dobrych piłkarzy niż ja. Wcale nie jest tak, że polska piłka sięgnęła dna. Mamy utalentowaną młodzież, a w pierwszym zespole też jest wielu dobrych graczy.

- Skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle? Kadra skompromitowała się w Słowenii...

- Pracy selekcjonera nie można poświęcić się tylko częściowo. Trzeba oddać się całkowicie, a od jakiegoś czasu mówiło się, że zarówno Beenhakker, jak i jego asystent koncentrują się na pracy w klubach. To było koszmarne nieporozumienie. Kluczowe jest stworzenie w reprezentacji doskonałej, patriotycznej atmosfery, a mam wątpliwości, czy Beenhakker tych piłkarzy dobrze poznał.

- Kiedy pan przestał wierzyć, że wygramy eliminacje?

- Po przegranych mistrzostwach Europy. Przecież po to Beenhakker został zatrudniony, żeby wreszcie na wielkiej imprezie udało się coś osiągnąć. Okazało się jednak, że trener z tak znakomitym CV też nie zdołał uchronić nas przed katastrofą. Mit Leo pękł jak szklanka, z której można było się jeszcze trochę napić, ale z której lała się już woda.

- Kto się gorzej zachował? Lato, zwalniając selekcjonera przed kamerami telewizji, czy Beenhakker, oskarżając prezesa, że był pijany?

- Obaj panowie dali się ponieść emocjom. Tyle że Grzegorz Lato potrafił się do błędu przyznać...

- Beenhakker żali się, że nie miał szans dobrze przygotować zespołu, bo przez całe eliminacje miał na głowie przeszkadzających mu działaczy.

- Beenhakker kłamie! Takich warunków, jakie mu stworzyliśmy, nie miał żaden selekcjoner w Polsce. Gdyby podsumować wydatki na przygotowania Beenhakkera, z tymi z czasów Engela czy Janasa, to byście zobaczyli, jak ogromna była różnica. Nikt też reprezentacji nie przeszkadzał.

- A skąd upór PZPN, że nowym selekcjonerem musi być Polak?

- Po pierwsze, ze współpracy z trenerem zagranicznym nie byliśmy zadowoleni. Po drugie, przed nami EURO w Polsce. To patriotyczna impreza, czeka nas absolutne szaleństwo i potrzebny jest trener, który będzie rozumiał specyfikę polskich kibiców.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze