W rodzinnych Ząbkowicach Śląskich Piotr Zieliński był uważany za cudowne dziecko. - Kiedyś, żeby chłopak mógł grać w trampkarzach czy żakach, musiał być w określonym wieku. Rodzice pogadali z władzami podstawówki i wyrobili Piotrusiowi legitymację szkolną z datą urodzin "przesuniętą" o kilka lat do przodu - zdradza "Super Expressowi" Tomasz, w przeszłości piłkarz I-ligowych m.in. Miedzi Legnica i MKS Kluczbork, a dziś trener Unii Bardo, z którą w minionym sezonie awansował do IV ligi.
Jego pierwszym trenerem był tata Bogusław (53 l.), były piłkarz i szkoleniowiec młodzieży oraz... mama Beata. - Dziś mama prowadzi rodzinny Dom Dziecka, ale kiedyś sama uprawiała badminton i piłkę ręczną - opowiada Tomek Zieliński. - Piotrek równie dobrze grał lewą, jak i prawą nogą. Pamiętam, jak mając pięć lat, podczas turnieju na Polach Marsowych we Wrocławiu podbiegł do mamy, bo nie wiedział. którą nogą ma strzelać karnego - śmieje się najstarszy z braci Zielińskich.
Rodzice często sędziowali synom mecze siatkonogi rozgrywane na podwórku. - Zawsze się kłóciliśmy, Piotruś jako ten najmłodszy często oszukiwał - dodaje średni z Zielińskich, Paweł (25 l.), obrońca Śląska Wrocław.
Piotr dobrze się uczył, był pogodnym dzieckiem. - Musiał szybko dojrzeć. Jeszcze w podstawówce wyjechał do Zagłębia Lubin. A mało brakowało, żeby mając 11 lat został piłkarzem Bayeru Leverkusen. Ale wrócił z mamą i tatą do Polski, bo Niemcy nie załatwili rodzicom pracy, a ci bali się zostawić malucha w obcym kraju - ujawnia Tomek.
Dziś Piotr Zieliński gra w Empoli (wypożyczony z Udinese), ale prawdopodobnie po Euro zmieni ligę. Na jaką? Dużo będzie zależeć od jego gry we Francji. - Jeśli trener Nawałka mu zaufa i postawi na Piotrka, to jestem pewien, że będzie świetnym reżyserem gry biało-czerwonych - uważa Tomasz Zieliński.