Rywalizacja na PGE Narodowym z Czechami była ostatnią nadzieją, ale i tak nikłą, dla reprezentacji Polski w eliminacjach do mistrzostw Europy. Biało-czerwoni musieli wygrać z południowymi sąsiadami, aby mieć jeszcze matematyczne szanse na zajęcie drugiego miejsca. Choć w pierwszej połowie zdołali wyjść na prowadzenie, tuż po przerwie stracili bramkę i rywalizacja zakończyła się remisem. Złą informacją były również wieści o Karolu Świderskim, który nie wyszedł na drugą połowę.
Robert Lewandowski stracił rekord. To on prześcignął gwiazdę reprezentacji Polski
Wiadomo, co ze Świderskim. Menedżer ujawnił
Okazało się, że piłkarz prosto ze stadionu pojechał do szpitala. - Świderski nie doszedł do szatni. Schodząc z boiska dotarł do tunelu, a tam zemdlał i bezwładnie opadł na ziemię. Były piłkarz Jagiellonii natychmiast zyskał fachową pomóc i szybko odzyskał świadomość. Do karetki dotarł już o własnych siłach, ale wciąż nie czuł się najlepiej - można było przeczytać w informacjach opublikowanych przez Mateusza Migę z TVP Sport.
Na szczęście ze zdrowiem Świderskiego jest już wszystko w porządku. - Rozmawiałem z samym Karolem i on przekazał mi dobre wiadomości. Jest po badaniach i lekarze powiedzieli, że wszystkie wyniki są w porządku. Tak więcej jest przewidziany do składu na mecz z Łotwą. Sam Karol czuje się dobrze, więc mam nadzieję, że wtorek pokaże się kibicom na Narodowym - powiedział "Faktowi" menedżer Świderskiego, Mariusz Piekarski.