„Super Express”: - Jak określiłby pan to, co zrobiła Barcelona z Realem w Superpucharze Hiszpanii?
Jerzy Dudek: - Barcelona przejechała się po Realu, który bardzo słabo zagrał w obronie. Ale to już nie pierwszy raz, bo słaba dyspozycja Królewskich w Lidze Mistrzów mówi sama za siebie. Piłkarze z Madrytu przegrywali wszystkie pojedynki szybkościowe, wyjścia na wolne pole i popełniali masę błędów. Barca bardzo dobrze to rozpoznała i od początku przepuszczała frontalne ataki. Tylko dobra gra bramkarza Thibauta Courtoisa sprawiła, że były emocje. Tak naprawdę mogło się to skończyć jeszcze większą katastrofą.
- Czy szybkie prowadzenie uśpiło czujność Realu?
- To prowadzenie powinno zupełnie inaczej ustawić zespół. Real powinien zacząć stosować niski blok, grając to, co potrafi najlepiej z takimi ofensywnymi zawodnikami. Właśnie po takim kontrataku strzelili gola. Mecz ułożył im się idealnie, choć na początku powinni stracić dwa gole. Dysproporcja między atakiem a obroną była zatrważająca. Dlatego Barcelona strzeliła najłatwiejsze gole, jakie mogła. Wydaje mi się, że to może nie uśpiło Realu, lecz powinno otworzyć mu szansę. Niestety, ten zespół nie ma defensywnej mentalności. W obronie Aurelien Tchouameni gra jak defensywny pomocnik. Dlatego boczni obrońcy Ferland Mendy i Lucas Vazquez nie mieli najlepszego dnia i były potężne dysproporcje. Środek pola też sobie nie radził. Taki sposób gry Realu bardzo odpowiada Barcelonie. Wcześniej w lidze Real się o tym boleśnie przekonał, a teraz miał powtórkę w Superpucharze.
- Wielka szkoda, że to się wydarzyło. Trener Hansi Flick mógłby mieć duży dylemat. Myślałem - patrząc na pierwsze fragmenty finału z Realem - że to może być dla Wojtka przełom i niemiecki szkoleniowiec mu zaufa na dłużej - mówi Jerzy Dudek w rozmowie z Super Expressem.
- Robert Lewandowski wykonał zadanie?
- Miał trochę inną rolę w tym meczu. Cofał się, schodził do środka, rozgrywał. Na bokach Barcelona ma samograj w osobach takich zawodników jak Raphinha i Yamal. Robert zrobił swoje, bo strzelił gola i asystował. Choć nie był aż nadto widoczny, jak wspomniani powyżej. Mimo to jednak wrzucił kolejne trofeum do gabloty. Poza tym to był jego kolejny gol wbity Realowi. Widać, że ten zespół leży kapitanowi naszej kadry.
- Za to Wojciech Szczęsny zadbał o emocje w finale. Jak spisywał się do momentu czerwonej karki?
- To dzięki jego doświadczeniu Barcelona doszła do finału. Zawsze jest duża doza niepewności, jak bramkarz sobie poradzi po półrocznej absencji od grania. To trzeba zapisać na duży plus Wojtka.
- Jak odebrał pan sytuację z czerwoną kartką dla niego?
- Gdy twój zespół prowadzi wysoko, to musisz zmienić myślenie. Wiem, że to nie jest łatwe, bo też chcesz dołożyć swoją cegiełkę. Wojtek dołożył ze dwie-trzy takie cegiełki wcześniej, gdy dobrze interweniował. Do tego momentu miał pozytywną ocenę. Przy wyniku 5:1 nie podejmujesz takiego ryzyka. Ale jak się podejmie już decyzję o wyjściu, to zgarniesz piłkę albo człowieka lub będzie gol. Wojtek dotknął Kyliana Mbappe w nogę i to była czysta czerwona kartka. Nie ma tutaj dyskusji. Wielka szkoda, bo mógłby to być wspaniały weekend dla niego. Jednak te trzy występy trzeba ocenić bardzo pozytywnie. Zwróciłem uwagę na jeden element: numerem 1 podczas ceremonii był Marc-Andre ter Stegen, a Inaki Pena i Wojtek stali gdzieś w drugim rzędzie.
- Szczęsny znowu wydłużył sobie drogę do bramki Barcelony?
- Wielka szkoda, że to się wydarzyło. Trener Hansi Flick mógłby mieć duży dylemat. Myślałem - patrząc na pierwsze fragmenty finału z Realem - że to może być dla Wojtka przełom i niemiecki szkoleniowiec mu zaufa na dłużej. Czerwona kartka pogrąży go na kilka tygodni. Pena też popisał się świetną interwencją. Podsumowując: trzeba uznać występ Wojtka za pozytywny, ale małą rysą jest czerwona kartka. To było niepotrzebne wyjście i faul na Mbappe. Jednak sezon jest bardzo długi. Wojtek swoje odcierpi i będzie musiał być gotowy do gry. Życie pokazuje, że sytuacje będą stwarzane i trzeba je umiejętnie wykorzystywać. Jak do tej pory Wojtek je wykorzystywał.
- Co musi poprawić polski bramkarz?
- Do korekty jest element z wyjściem. To musi przeanalizować. W półfinale z Bilbao miał podobne wyjścia, na początku finału również, a kolejne zakończyło się czerwoną kartką. Nie do każdej piłki trzeba wychodzić. Każdy bramkarz ma swoją specyfikę. Obrońcy Barcelony grają bardzo wysoko, ale niekoniecznie bramkarz musi wychodzić do każdej piłki. Wojtek chce się pokazać przy każdej sytuacji. Teraz to skończyło się dla niego czerwoną kartką. W przyszłości ten element jest do skorygowania i polepszenia.
- Czy triumf w Superpucharze będzie miał dla Barcelony przełożenie w LaLiga i ruszy w pościg za Atletico i Realem?
- Barcelona ma problem z drużynami ze środka tabeli, gdzie traci dużo punktów. To musi sobie ogarnąć. Rywalizacja będzie toczyć się do samego końca. Atletico jest w bardzo dobrej formie, więc ten wyścig będzie między trzema zespołami. Zdobyte trofeum może zawsze dodać pewności siebie, ale też może uśpić Barcelonę. Tak jak uśpiło Real w Superpucharze po golu Mbappe. Ale jeszcze dużo się na pewno wydarzy.
- Real otrząśnie się po tej klęsce?
- Real ma problem, bo od dłuższego czasu nie potrafi sobie poradzić z grą w obronie. Myślę, że będzie sporo tego cierpienia w tym sezonie. Jeśli prezes Florentino Perez z trenerem Carlo Ancelottim nie podejmą decyzji o wzmocnieniu tej formacji, to kibice muszą być przygotowani na więcej cierpień. Ciężko cokolwiek budować na takiej grze w obronie. To przypomina grę naszej reprezentacji. Z przodu to jeszcze w miarę dobrze wygląda, ale przy takich błędach zawsze coś się popsuje i cały plan się zawali.