"Super Express": - Jak zdrowie? Nie zagrałeś w ostatnim ligowym meczu...
Ireneusz Jeleń: - Oszczędzano mnie przed Ligą Mistrzów. Jeszcze w niedzielę byłem jednak niemal pewien, że z Realem nie zagram, bo ból w kolanie wciąż dokuczał. Na szczęście na poniedziałkowym rozruchu czułem się lepiej i pojechałem z zespołem na zgrupowanie.
- Na taki mecz czekałeś bardzo długo.
- Jestem kibicem Barcelony, więc strzelenie gola Realowi sprawi mi podwójną frajdę. Na mecz przyjechali rodzice i brat z dziewczyną. Cieszę się też, że gramy u siebie, bo tu się najlepiej czujemy. Auxerre dostało ofertę, aby wystąpić na paryskim Stade de France, ale klub ją odrzucił, mimo że zarobiłby co najmniej milion euro.
Przeczytaj koniecznie: Diablo przegrał z Najmanem!
- Nie wystraszycie się wielkiego Realu?
- Nie pękliśmy przed Zenitem, więc i przed Realem nie klękniemy. Ja już nie mam kompleksów. Nieważne, czy obok mnie będzie biegał Cristiano Ronaldo, czy ktoś inny. Wychodzę i robię swoje. W sklepach, kawiarniach, na stacjach w Auxerre mówi się tylko o tym. Bilety rozeszły się błyskawicznie. My, piłkarze, dostaliśmy po dwa. Resztę musiałem dokupić. Wszyscy chcą zobaczyć ten Real, więc nie trzeba nas mobilizować.
- Alvaro Arbeloa z Realu powiedział, że nie zna żadnego piłkarza Auxerre...
- Obiecuję, że jeśli kontuzja mi nie przeszkodzi, to po meczu w Realu będą już znać moje nazwisko.
- Jak przygotowujesz się do takich meczów, co jecie?
- Leciutkie śniadanie, do którego można wypić sok pomarańczowy. Potem sok jest już zabroniony. Do obiadu mięso lub ryba plus woda mineralna, gazowana lub nie. A potem już tylko niegazowana. Na trzy godziny przed meczem bagietka, dżem i tyle. Za dużo nie jem, lubię wyjść na rywala na lekkim głodzie.