- Czekam spokojnie na następne mecze - mówi legendarny trener Jacek Gmoch, współtwórca największych sukcesów reprezentacji Polski jeszcze z ubiegłego wieku.
„Super Express”: Jak pan ocenia to, co stało się w meczu z Czechami?
Jacek Gmoch: - Było bardzo źle i smutno, ale w drugiej połowie widziałem elementy gry, które dają nadzieję na poprawę i dobrą przyszłość. Jak sięgam pamięcią, to jako trener nigdy nie straciłem bramki w pierwszych minutach meczu. Byłem zawsze przygotowany do meczu. Jako trener reprezentacji, ale i jako trener pracujący w klubie, który ma więcej czasu i możliwości na przygotowanie.
- Czy zatem trener Santos nie był przygotowany do meczu?
- Nie, nie. Próbuje pan szukać sensacji. Nie powiedziałem, że Santos nie był przygotowany tylko, że ja zawsze byłem przygotowany do meczu. Takie sytuacje jak w spotkaniu z Czechami się zdarzają, kiedy trener z biegu obejmuje drużynę i gra pierwszy mecz. Jedno muszę podkreślić: Czechów zawsze trzeba szanować i być ostrożnym. Są dla nas jednym z najbardziej niebezpiecznych przeciwników. Proszę zauważyć, że ze słabszym rywalem jakim jest Mołdawia tylko zremisowali.
- Z Albanią zagraliśmy dużo lepiej...
- Na początku pracy selekcjonera ważne jest, żeby drużynie i sobie pokazać, co jest dobre, a co jest złe. Mecz z Albanią był wygrany i trener ma wiele argumentów, żeby prowadzić drużynę z sukcesami. Po wygranym meczu trzeba drużynę jak najwięcej krytykować, a jednocześnie szukać dobrych elementów, które należy powtórzyć w następnych meczach.
- Jakie elementy w meczu z Albanią były dobre?
- Było ich wiele. Cała drużyna walczyła. Miała przygotowany plan na ten mecz i go zrealizowała, aczkolwiek trochę ze szczęściem, bo nie grała równo przez cały mecz. Niemniej wybroniła wynik zagryzając zęby, a nie było to łatwe. Trzeba docenić też, że Santos zrobił dobre zmiany po meczu z Czechami. Do składu wskoczył Bartosz Salamon, być może dzięki podpowiedzi Grześka Mielcarskiego, który zna polską ligę. Salamon był prowadzącym grę linii obrony i widać było u niego doświadczenie, nabyte również we Włoszech. Uważam, że Santos w umiejętny sposób przygotował mentalnie piłkarzy.
- Oprócz Salamona drugim wygranym jest chyba Karol Świderski?
- Zdecydowanie tak. Znam go z ligi greckiej, gdzie jako piłkarz PAOK-u zbierał dobre recenzje. Trochę byłem zdziwiony, że odszedł stamtąd. To bardzo waleczny chłopak, a jednocześnie ma smykałkę do strzelania bramek, co pokazał w tym meczu. Z Albanią strzelił gola trochę w przedziwny sposób, co musiało zaskoczyć rywali. Na boisku było mu trochę łatwiej, bo miał miejsce w sytuacji, gdy Lewandowskiego pilnowało przynajmniej dwóch obrońców. Wystawienie Świderskiego to kolejna bardzo dobra decyzja Santosa.
- Powinniśmy się przyzwyczajać, że Lewandowski będzie strzelał mniej goli w reprezentacji i inni muszą go zastąpić?
- To nie jest odkrywcze o co pan pyta, jak i to, że krytykują Lewandowskiego. Sprawa polega na tym, że jakoś w Polsce nikt nie lubi milionerów i ludzi sukcesu. Poczekajmy z tym, żeby wysnuwać wnioski odnośnie Lewandowskiego. Inni znani piłkarze też nie odzyskali po mistrzostwach świata swojego wysokiego poziomu. Nie wiem czy jakieś prywatne sprawy mogą mieć wpływ na formę Lewandowskiego. Wkomponowany w drużynę jest ważnym piłkarzem, a umniejszanie roli takich piłkarzy jak Lewandowski albo Messi jest potrzebne dla gawiedzi i malkontentów. Oni szybko z areopagu uświęcenia strącają ludzi do gnoju. Pamiętajmy o jednym: Lewandowski gra w tak wielkim klubie jak Barcelona, która pewnie zdobędzie mistrzostwo Hiszpanii, co mnie zresztą trochę smuci, bo jestem kibicem Realu.
- Powinniśmy w następnych meczach grać dwójką napastników?
- Nie stawiam takiej tezy. Ustawienie zespołu zależy od tego z kim się gra, gdzie i o co się gra. Najważniejsze obecnie jest wygrywanie meczów i budowa zespołu. Sytuacja zmusiła nas, że drużyna w końcu zostanie odmłodzona. Santos to fachura i wie co robi. Uważam, że brakowało mu osoby jak Grzesiek Mielcarski, który przekaże mu informacje o polskiej lidze i tutaj też poszukają piłkarzy do kadry.
- Jest pan optymistą co do przyszłości reprezentacji?
- Czekam spokojnie na następne mecze. Wierzę, że będziemy mieli wyrównany zespół, nawet gdyby miała dopaść nas jakaś epidemia kontuzji. Santos ma materiał do analizy, coraz lepsze rozeznanie co do piłkarzy i czas, żeby wszystko ułożyć. Trzeba mu zaufać.
- Nie ma polskich trenerów asystentów, o co pan też apelował we wcześniejszej rozmowie z Super Expressem.
- Powiedziałem to i mam nadzieję , że tacy będą jeszcze wybrani. Cieszy natomiast, że Santos wygrał walkę z jakimś „uchem” prezesa, które chciało wejść jako dyrektor sportowy do kadry, nie wiadomo po co. Tacy dyrektorzy zostali stworzeni z piłkarzy, którzy nie mają co jeść. Santos nie dał się skołować i to jest ważny krok. Chciał Mielcarskiego, do którego ma zaufanie i go dostał.