- Mecz z Anglią można było wygrać, a „Lewy” w meczu z Andorą powinien siedzieć na ławce rezerwowych.
Nie zgadzam się z tym drugim stwierdzeniem. Robert powinien grać, ale na swojej pozycji. Gdyby grał na środku ataku, to byłby chroniony przez obrońców rywali! Bo każdy faul kończyłby się rzutem karnym. A co do Anglii. Przy tak słabo grającym rywalu wystawiać dwie dziewiątki i pięciu obrońców to dla mnie niezrozumiałe. Ja nie krytykuję Sousy za taktykę, ale za to, że po raz kolejny nie trafił ze składem. Aż się prosi, żeby jakiś Polak trafił do sztabu. Bo ci jego pomocnicy to chyba działają gdzieś w obłokach. I robi się randka w ciemno.
Jan Tomaszewski obawia się o zachowanie Niemców w sprawie Lewandowskiego. To wielkie zagrożenie
- Bayern bez Lewandowskiego się męczy. Czy nie obawia się pan, że Lewy wróci za szybko, co może skutkować odnowieniem urazu?
- Oczywiście, że się boję. Ale pamiętajmy, że on jest pracownikiem niemieckiej drużyny i nawet jak złapie kontuzję i nie pojedzie na Euro, to dla Niemców będzie lepiej. Będzie wojenka, nikomu zupełnie niepotrzebna. Widać było, jak na dłoni, że Roberta brakuje w Bayernie. Jeśli Robert byłby w składzie, Bayern z PSG gładko by wygrał. Lewy potrafi niczym Midas zamienić wszystko w złoto. Poza tym Robert stał przed ogromną szansą pobicia rekordu wszech czasów Gerda Muellera. Jeśli straci jeszcze 2-3 mecze to nie pobije tego rekordu. A uraz Roberta to moim zdaniem to wina naszego selekcjonera. Zbyt pochopnie wystawił Roberta Lewandowskiego na pomocy w meczu z Andorą. Naraził go na kontuzję, którą finalnie złapał.
- Czy widzi pan w Robercie Lewandowskim przyszłego trenera kadry, szefa PZPN, FIFA czy UEFA?
- Na pewno. Robert, tak jak Zbyszek Boniek, zrobił sobie nazwisko w świecie piłkarskim. Nie wyobrażam sobie, że mając takie nazwisko, odszedłby od piłki. A kiedy będzie we władzach polskiej piłki, będzie też wybieralny do władz światowego futbolu.
- Czy zająłby się pan trenowaniem reprezentacji?
- Nie, nie. Nie interesuje mnie ani rola działacza, ani trenera. Ja grałem w reprezentacji, to moja drużyna. Żadna inna nie jest tak ważna. Ja na ten temat wypowiadam swoje zdanie. Bardziej wypada mi mówić, co jest złe. W piłce nożnej nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Chcę się podzielić z selekcjonerem moimi odczuciami.
- Czy miał pan koronawirusa? Co pan sądzi o pandemii?
- Nie miałem koronawirusa. Od grudnia nałożyłem sobie samokwarantannę. Codziennie chodzę do lasu, jeżdżę na rowerze, a do sklepu chodzę tylko szybko zakupy zrobić i z powrotem. Zostałem zaszczepiony jako ostatni z mojego rocznika 31 marca, drugie szczepienie będę miał w maju. Uświadomiłem sobie, że tylko my możemy być ofiarami tej wojny, nie koronawirus. Dopóki nie będziemy zaszczepieni, musimy się dezynfekować, zakładać maseczki. Młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy, że zarażają swoich rodziców czy dziadków. Lekceważą sobie przepisy.
- Kto po Zbigniewie Bońku powinien być prezesem PZPN?
- Są dwie kandydatury. Oni jeździli ze Zbyszkiem, byli na wszystkich naradach i konferencjach. Znają już większość światowych działaczy. Marek Koźmiński, gdyby został prezesem to kontynuowałby pracę Zbyszka Bońka, a Maciej Sawicki powinien pozostać sekretarzem generalny.
- Co zrobić żeby Paulo Sousa przestał błądzić? Co pan sądzi o grze Milika w reprezentacji?
Ma pani w stu procentach rację, Sousa błądzi. Ale to dlatego, że nie ma asystenta Polaka. Mam nadzieję, że niedługo Polak pojawi się w sztabie. A co do Milika. Nie powinien w ogóle grać w tych meczach. Co on robił przez ostatnie pół roku? Nie robił nic i był załamany psychicznie.
Jerzy Brzęczek dogada się w sprawie kontraktu z PZPN?! Wielki powrót wisi w powietrzu!
- Czy dołączyłby pan do sztabu reprezentacji, gdyby pan dostał propozycję?
- Boże, to jest moja drużyna. Jeśli Paulo Sousa zadzwoniłby do mnie i chciał porozmawiać na temat reprezentacji, to jestem w każdej chwili do dyspozycji! Dla tej drużyny jestem w stanie zrobić wszystko. Jeśli Sousa będzie chciał, żebym mu doradził, zrobię to.