Wybór Brzęczka na stanowisko trenera reprezentacji był dużym zaskoczeniem. Wydawało się, że po rezygnacji Adama Nawałki, prezes PZPN-u Zbigniew Boniek zdecyduje się na opcję zagraniczną. Tymczasem kolejny raz z rzędu biało-czerwoni będą prowadzeni przez polskiego szkoleniowca.
Zarzuty pod adresem nowego selekcjonera miały jeden motyw przewodni, brak sukcesów w prowadzeniu klubów. Brzęczek ma za sobą tak naprawdę jeden udany sezon. W poprzednich rozgrywkach Lotto Ekstraklasy zajął z Wisłą Płock 5. miejsce, a do gry w europejskich pucharach zabrakło naprawdę niewiele.
Boniek podjął jednak ryzyko i wyznaczył Brzęczka na następcę Nawałki. Pierwsze oficjalne spotkanie nowego selekcjonera z dziennikarzami miało miejsce w poniedziałek 23 lipca. Szkoleniowiec zdradził na nim m.in., że opaska kapitańska pozostanie w rękach Roberta Lewandowskiego.
Nieco więcej selekcjoner zdradził w rozmowie z Tomaszem Włodarczykiem dla "Przeglądu Sportowego" i portalu onet.pl. Brzęczek wypowiedział się na temat tego, czy jego osobiste relacje z Jakubem Błaszczykowskim nie zaszkodzą kadrze. - Opinia, że jestem wujkiem Kuby nie jest dla mnie krzywdząca. To tak nie działa. Jestem szczęśliwy, że sportowy krąg zatoczył takie koło. Nigdy nie pomyślałem, że Kuba będzie występował w kadrze prowadzonej przeze mnie - powiedział szkoleniowiec.
Brzęczek zdradził również, że dzięki Błaszczykowskiemu wiedział o wielu sytuacjach, które miały miejsce w reprezentacyjnej szatni. - Obłudne by było z mojej strony, gdybym powiedział, że wcześniej nie rozmawialiśmy z Kubą na temat kadry. Wiem o sytuacjach, które w zespole miały miejsce - tłumaczył selekcjoner.
Padło również pytanie o zasady, jakie Brzęczek ma zamiar wprowadzić w drużynie. - Na pewno nie jestem zwolennikiem drużyny, w której są tylko grzeczni chłopcy. Ale jakieś zasady na pewno będą obowiązywać. Będą momenty, w których napijemy się lampki wina, czy piwa, ale wszystko w jakiś granicach - powiedział Brzęczek.