Kamil Glik wspomniał również mecz z Albanią sprzed miesiąca, który biało-czerwoni wygrali wprawdzie 4:1, ale ich gra pozostawiała wiele do życzenia. - Chętnie bym ten wynik z Warszawy powtórzył w Tiranie. O grze nikt by nie mówił, bo te punkty w zasadzie dawałyby nam miejsce barażowe. Każdy mecz pisze swoją historię i na pewno będą różne momenty takiego spotkania. Miesiąc temu na Narodowym nastawialiśmy się na to, że nie będzie nam łatwo stwarzać sytuacje. Udało nam się strzelić 4 gole, a Albańczycy nie zwykli tracić tylu goli. Jednak w środku pola brakowało nam trochę doskoku. Każdy mecz jednak jest inny i będziemy przygotowani do tego w Tiranie – powiedział Kamil Glik.
Albania – Polska. Reprezentacja Polski już w Tiranie. Ogień w oczach Lewandowskiego
Wicekapitan reprezentacji Polski gra w drużynie narodowej od wielu lat. Jak przyznaje, bardzo lubi mecze o takim ciężarze gatunkowym, jak ten w Tiranie. - Nie spina mnie to. Jesteśmy w innym momencie, bo musimy gonić tę drugą pozycję. Jest to mecz, który musimy zakończyć pozytywnym wynikiem. Dla takich meczów gra się w piłkę, gra się w reprezentacji, takie gry mnie nakręcają. Takie historie i momenty później wspomina się długo. Presja może tylko i wyłącznie nam pomóc. Jaki jest stopień ważności tego meczu? Zdajemy sobie ze to 8-9 jeśli chodzi o ważność. Musimy zdobyć pozytywny wynik, Albańczycy też wiedzą, że wygrywając, zamkną temat pierwszego miejsca w tabeli – zaznaczył Glik, który wyjaśnił przy okazji zamieszanie związane z podejrzeniami o wykonywanie rasistowskich gestów w meczu z Anglią. Dla mnie historia zakończyła się dwa dni po meczu. Żadnego rasistowskiego gestu nie wykonałem. Ani w całym życiu, ani w meczu z Anglią – podkreślił Glik.