We wtorek, 25 października wszyscy kibice w Polsce usłyszeli o wyroku Glika. Sąd apelacyjny w Olsztynie podtrzymał orzeczenie sądu pierwszej instancji w Giżycku i skazał piłkarza Benevento. 34-letni obrońca pobił Michała B., turystę z Krakowa, w lipcu 2020 r., we wsi Skorupki. Poszkodowany robił zdjęcia posesji piłkarza na Mazurach, a jego szczególną uwagę przykuł znajdujący się tam domek dla dzieci. To rozzłościło Glika, który przeszedł do rękoczynów. W związku z tym będzie musiał zapłacić karę grzywny w wysokości 10 tysięcy złotych, a także dodatkowe 5 tys. zadośćuczynienia na rzecz ofiary. Co ciekawe, pokrzywdzony pierwotnie nie chciał kierować sprawy do sądu, ale skłoniło go do tego lekceważące zachowanie piłkarza. Więcej o szczegółach sprawy opowiedział "Super Expressowi" Marcin Szewczyk, adwokat ofiary.
Kamil Glik zlekceważył pokrzywdzonego?! Adwokat przekazał nowe fakty w sprawie
- Mój klient od początku parł do tego, żeby tę sprawę załatwić polubownie. Wystarczały mu same przeprosiny. Już policjanci, którzy przyjechali interweniować na miejsce zdarzenia, po rozeznaniu się w sytuacji, po zrozumieniu stanowiska sprawcy, który nie kwestionował tego zdarzenia w początkowym etapie, sami zaproponowali, żeby po prostu przeprosił ofiarę, i żeby na tym się zakończyło. Podejrzewam, że gdyby to się stało, nie byłoby sprawy. Jednak sprawca w ocenie świadków zachował się lekceważąco w stosunku do pokrzywdzonego - powiedział Szewczyk. Później poszkodowany skontaktował się z agentem piłkarza i poinformował, że oczekuje przeprosin.
- Ta prośba została zbyta. Pokrzywdzony poczuł się urażony, dlatego skierował sprawę do sądu - wyjaśnił adwokat. - Biorąc pod uwagę późniejszy przewód w Giżycku, klient od początku uznawał, że nie zależy mu na jakichkolwiek pieniądzach. Dlatego nie sformułowaliśmy żadnych roszczeń w kontekście zadośćuczynienia, oczekiwaliśmy tylko przeprosin - dodał. Glik nie wyraził jednak skruchy, także podczas posiedzenia pojednawczego, na którym był nieobecny i reprezentowany przez mecenasa.
- W tym procesie było tzw. posiedzenie pojednawcze, bo była to sprawa z oskarżenia prywatnego. I na tym posiedzeniu proponowaliśmy, żeby tę sprawę zakończyć, podać sobie ręce i wyjść z tego bez szwanku. Ale pan pokrzywdzony czuje się faktycznie pokrzywdzony, bo w niczym nie zawinił, a został zdecydowanie spacyfikowany przez oskarżonego, który był po spożyciu alkoholu. Uważaliśmy, że proces nie był słuszną drogą. Nie chcieliśmy „grillować” sprawcy, nękać go czy też czynić szkody na jego wizerunku. Chcieliśmy tylko przeprosin - zdradził mecenas. Ostatecznie sąd zarządził wobec piłkarza nie tylko karę grzywny, lecz także zadośćuczynienie dla ofiary.
- Sąd mógł np. warunkowo umorzyć postępowanie karne, ale nie zdecydował się na to. Podejrzewam, że stało się tak, bowiem oskarżony szedł w zaparte. Zresztą sąd pierwszej instancji sam wskazał w uzasadnieniu, że oskarżony przez okres blisko półtora roku trwania tego postępowania nie sformułował przeprosin, więc nie zasługuje na warunkowe umorzenie sprawy. Wymierzył mu najniższą przewidzianą w kodeksie karę – karę grzywny - w wysokości 10 tys. złotych, a 5 tys. zł nawiązki zasądzono na rzecz mojego klienta, będąc w poczuciu, że po prostu należy mu się zadośćuczynienie - stwierdził Szewczyk. Wraz z klientem nie zamierzał protestować, jednak Glik skorzystał z prawa do apelacji.
- Podejrzewałem, że apelacja okaże się bezskuteczna, znając materiał dowodowy. Wiedziałem, co powiedzieli policjanci i inni uczestnicy zdarzenia, więc dla mnie to było oczywiste - zakończył adwokat.