W ostatnich miesiącach w reprezentacji Polski doszło do prawdziwego trzęsienia ziemi. Paulo Sousę zastąpił Czesław Michniewicz, a skupienie na meczu z Rosją poszło na marne. Kilkanaście dni przed planowanym barażem okazało się, że nowy selekcjoner otrzyma kilka dni więcej przed życiowym egzaminem, bowiem Sborna została wykluczona ze struktur FIFA, a Biało-Czerwoni awansowali bezpośrednio do finału baraży. Były trener Legii Warszawa natychmiast rozpoczął przygotowania do meczu ze Szwecją bądź Czechami i wykorzystał w tym celu także pierwszy oficjalny mecz na ławce reprezentacji. 24 marca Polska zamiast do Moskwy poleciała do Glasgow, gdzie zremisowała ze Szkocją 1:1. Na marcowe zgrupowanie Michniewicz wysłał aż 33 powołania, ale nie wszyscy piłkarze zdołali dotrzeć do Polski. Przed finałem ze Szwecją kilku wykluczyły urazy odniesione na Wyspach Brytyjskich, ale marzec i tak okazał się wyjątkowy. Zarówno dla selekcjonera, który osiągnął cel i awansował do mistrzostw świata, jak i dla Kamila Grosickiego, który wrócił do kadry po roku przerwy.
Grosicki zaskoczył Michniewicza. Piękne sceny w szatni po meczu ze Szwecją
Doświadczony skrzydłowy nie mógł liczyć na grę u poprzedniego selekcjonera, ale przyjście Michniewicza odmieniło jego los. "TurboGrosik" wrócił do reprezentacji i zagrał nieco ponad 20 minut ze Szkocją. Znalazł się także w kadrze meczowej na finał baraży, ale nie wszedł na boisko. Mimo wszystko, powrót do kadry po 12 miesiącach bardzo go ucieszył. 84-krotny reprezentant Polski czuje się w szatni kadry jak ryba w wodzie, co widać na nagraniach po zwycięstwie ze Szwecją. 33-latek jest jednym z liderów drużyny i wcielił się w rolę wodzireja - podobnie jak po poprzednich sukcesach. W ferworze radości nie zapomniał o selekcjonerze, który przywrócił go do zespołu!
Po zwycięstwie ze Szwecją wielka radość zapanowała w całym kraju
Świętowanie piłkarzy i sztabu szkoleniowego w szatni rozpoczęło się od wymownego okrzyku "kto ma awans?". Wszyscy zgromadzeni z uśmiechem na ustach cieszyli się z wyjazdu na mundial, a po chwili wyrazili to przyśpiewką "Polska, Biało-Czerwoni". Wydawało się, że chwile radości powoli gasną, ale wtedy Grosicki wpadł na pomysł, by docenić selekcjonera. Postanowił zarzucić "Czesiu, Czesiu!" i cała szatnia błyskawicznie do niego dołączyła. Michniewicz był wyraźnie bardzo zaskoczony i wzruszony ze szczęścia. Jego twarz wyrażała wszystkie możliwe pozytywne emocje, a drobny gest skrzydłowego Pogoni Szczecin z pewnością znaczył dla niego wiele.