Spotkanie pomiędzy AS Monaco a Olympique Lyon było gwarancją goli, bo mierzyły się nie tylko drużyny z czołówki tabeli francuskiej Ligue 1, ale też - nie licząc PSG - dwie najbardziej bramkostrzelne ekipy rozgrywek! I ten niedzielny hit z pewnością nie zawiódł, bo nie brakowało w nim ogromnej dramaturgii i mnóstwa emocji.
A w pewnym momencie wydawało się, że właściwie jest już po meczu. Lyon prowadził 2:0 po trafieniach Mariano Diaza i Bertranda Traore, a na domiar złego już po kwadransie murawę musiał opuścić też podstawowy golkiper Monaco Danijel Subasić, który doznał kontuzji.
Mimo to gospodarze nie zamierzali się poddawać i pokazali nie tylko umiejętności, ale przede wszystkim wielkie serce. Sygnał do odrabiania strat dał Balde Keita, który w 31. minucie strzelił gola na 1:2. Chwilę później błysnął Kamil Glik, kiedy to wywalczył rzut karny. Strzał Radamela Falcao został co prawda obroniony, ale Kolumbijczyk trafił do siatki z dobitki.
Choć kibice i piłkarze gospodarzy cieszyli się, że zdołali wyrównać i wrócić do gry, to tuż przed przerwą nieodpowiedzialnie zachował się strzelec pierwszej bramki dla Monaco. W krótkim odstępie czasu zobaczył dwie żółte kartki i wyleciał z boiska, a podopieczni Leonardo Jardima przez całą drugą połowę musieli sobie radzić w osłabieniu.
Udowodnili jednak, że nieprzypadkowo są czołową drużyną Ligue 1. Nie dość, że z naciskającym mocno Lyonem nie stracili już gola, to sami zdołali trafić do bramki w końcówce spotkania. W 88. minucie gola na wagę zwycięstwa zdobył Rony Lopes i mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla gospodarzy.