Na giełdzie kandydatów na nowego selekcjonera przewija się wiele nazwisk trenerów. Kto ma największe szanse, aby przejąć zespół po Jerzym Brzęczku? - Wydaje mi się, że najbardziej logiczny jest kierunek włoski biorąc pod uwagę "orientację" i umocowanie prezesa Zbigniewa Bońka i wiceprezesa Marka Koźmińskiego - uważa Michał Listkiewicz. - Znają realia tego rynku trenerskiego. Drugi argument: to jest w tej chwili modny kierunek dla polskich piłkarzy. Jest duże zainteresowanie piłką włoską w Polsce. To byłoby naturalne. Jeśli cudzoziemiec - to Włoch. Co do polskich trenerów to nie wydaje mi się, żebyśmy mieli kogoś klasy Kazimierza Górskiego, Antoniego Piechniczka, Jacka Gmocha, Jerzego Engela i Pawła Janasa. Sensacją byłby powrót Adama Nawałki. To byłoby wydarzenie. Pokazał, że nie jest przeciętnym trenerem - mówi felietonista "Super Expressu".
Kto selekcjonerem reprezentacji Polski? Artur Wichniarek wskazuje kandydata
i
Michał Listkiewicz przyznał, że gdy był prezesem PZPN nie zdecydował się na jednego z polskich szkoleniowców. - Pewnie pociąg odjechał, ale zawsze żałowałem, że gdy byłem prezesem nie dałem szansy Henrykowi Kasperczakowi - przyznał były szef polskiej federacji. - Zasłużył na bycie trenerem kadry. Traktuję to jak spory błąd, że mu tego nie zaproponowałem. Czy dziś to nie jest za późno? Nie wiem. Dla selekcjonera wiek nie jest taką przeszkodą. To nie jest trener klubowy, który dzień w dzień prowadzi zajęcia i wymaga to ogromnej energii. W pracy selekcjonera bardziej pracować musi głowa. Dlatego na pesel tak bardzo nie zwracałbym uwagi. To nie jest casting na aktora do serialu. To praca koncepcyjna, umysłowa, analityczna niż zasuwanie na boisku - stwierdził Michał Listkiewicz.
Franciszek Smuda: Wierzę w wyczucie prezesa Bońka
i