- Jestem pod wrażeniem Nicoli Zalewskiego. On zawsze gra z zimną głową, niezależnie od stawki meczu. W spotkaniu finałowym pokazał, że doskonale potrafi odnaleźć się także w grze defensywnej, chociaż mówi się o jego walorach ofensywnych. Niebagatelną rolę w jego rozwoju odegrał trener Jose Mourinho – mówi w rozmowie z „Super Expressem” Franco Tacredi, legendarny bramkarz i członek Galerii Sław Romy, mistrz Włoch z 1983 roku, uczestnik mundialu z 1986 roku.
„Super Express”: - AS Roma sięgnęła po wielu latach przerwy po trofeum wygrywając jako pierwsza drużyna w historii Ligę Konferencji. Jak wielkie wydarzenie było to dla Rzymu?
Franco Tancredi: - To była niezapomniana noc. Coś wspaniałego, na co cała nasza społeczność czekała długimi latami. Od ostatniego triumfu minęło 14 lat (wygrana w finale Pucharu Włoch), a od ostatniej wygranej na międzynarodowej arenie ponad sześć dekad. Niewątpliwie historyczny moment, którego by nie było bez jednej osoby – Jose Mourinho. To on wszystko zbudował, przekonał wszystkich dookoła, że ten sukces jest możliwy. Wszyscy poszli za nim i ostatecznie trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że zwycięstwo Roma na to zwycięstwo po prostu zasłużyła, swoją postawą, odwagą. W pewnym momencie wszyscy widzieliśmy, że w klubie postawiono wszystko na jedną kartę – Ligę Konferencji. Dzięki temu triumfowi mamy swoje chwile chwały, mówię o całej społeczności zgromadzonej wokół rzymskiego klubu.
Wielka zadyma po finale Ligi Konferencji Europy. Kilkudziesięciu pseudokibiców zatrzymanych
- Droga do tego triumfu nie była jednak prosta. Wydaje się, że najtrudniejszym momentem była kompromitująca porażka w Norwegii z Bodo 1:6.
- Na tym polega wielkość trenera, aby potrafił wyciągnąć wnioski z trudnych momentów. Faktycznie Roma miała w tym sezonie trudne momenty, szczególnie między październikiem i grudniem. Jednak Mourinho zachował chłodną głowę, cały czas wszystkich dookoła przekonywał, że wszystko idzie ku lepszemu. Prosił o czas, cierpliwość i to się opłaciło. Ten sukces wykuwał się w cierpieniu, we łzach, ale dzisiaj chyba żaden kibic Romy już nie pamięta o przegranych w Norwegii lub z Juventusem.
- W Polsce sukces Romy jest rozpatrywany przez pryzmat Nicoli Zalewskiego. Co pan sądzi o tym zawodniku?
- Przyznam, że do ubiegłego roku słabo go znałem. Oczywiście, słyszałem, że w akademii Romy jest taki utalentowany piłkarz, widziałem go w kilku meczach Campionato Primavera, jednak dopiero Mourinho zdecydowanie postawił na niego i na tym układzie zwycięsko wyszły obie strony. Ten chłopak, pomimo swojego młodego wieku imponuje mi swoją dojrzałą grą. Niezależnie, z kim przychodzi mu rywalizować i niezależnie od stawki meczu nie podpala się, nie popełnia błędów. Przykładem może być finał, w którym wykonał wielką pracę w defensywie. Każdy wie jaki ładunek emocjonalny krył się za tą potyczką, a on zaprezentował się bardzo dojrzale. To może imponować.
- Czyli widzi pan w nim duży potencjał?
- Jak w każdym wychowanku Romy, który trafia do pierwszej drużyny. Nie jest tajemnicą, że w Rzymie bardzo dobrze pracuje się z młodzieżą i ta młodzież jest mądrze wprowadzana do zespołu. Takie postaci jak Florenzi, Pellegrini, wcześniej de Rossi, czy Totti nie są dziełem przypadku.
- Czy Nicola może podążyć ich śladem?
- Jest na dobrej drodze, ale musi ciężko pracować i jeszcze więcej od siebie wymagać. Ma już pierwsze duże trofeum na koncie, ale on musi być ciągle głodny wygrywania.
- Zwycięstwo Romy jest także pierwszym zwycięskim finałem włoskiego zespołu w rozgrywkach o europejskie puchary od 2010 roku. Czy przerwanie tej czarnej serii będzie początkiem nowego otwarcia?
- Obawiam się, że może być o to ciężko. Nasza liga potrzebuje reformy na wielu płaszczyznach. Nie jest dziełem przypadku, że młodzi wychowankowie chętnie korzystają z ofert klubów Premier League, czy La Liga. Musimy to zmienić, musimy odbudować potęgę Serie A, która podobnie jak jeszcze dwie dekady temu należała do najlepszych w Europie. Oczywiście triumf Romy to wielkie wydarzenie, ale nie może on nam przesłonić problemów, z którymi zmaga się nasza piłka.
- Roma odniosła wielkie zwycięstwo. Co teraz powinno być jej celem?
- Z pewnością poprzeczka oczekiwań zostanie znacznie podniesiona. Skoro bowiem zdobyli trofeum na poziomie europejskim, to w przyszłym sezonie wielu będzie oczekiwało kontynuacji rozwoju. Rzecz jasna bez wzmocnień to może się nie udać. Ze względu na mundial przyszły sezon będzie bardzo napięty i bez szerokiej kadry walka o najwyższe cele może być ciężka. Z pewnością wszyscy w Rzymie marzą o powrocie do Ligi Mistrzów, trzeba jednak rozbić silny kwartet Milanu, Interu, Juventusu i Napoli, ale my mamy olbrzymi atut, którym jest „The Special One”. Wierzę, że z nim ten zespół jeszcze wiele osiągnie.