Leo! Wygraliście, ale wstyd nam za was

2008-09-11 7:00

Po 30 minutach meczu San Marino - Polska nie chciało się wierzyć, że w jednej drużynie grają amatorzy, a w drugiej zawodowcy. A jeśli już ktoś zasłużył na miano profesjonalistów, to na pewno nie Polacy. Leo, nie to nam obiecywałeś...

Nie każda drużyna może czy musi w Serravalle wygrywać 13:0, jak Niemcy. Ale to, co pokazali w San Marino podopieczni Leo Beenhakkera, można określić tylko jednym słowem: kompromitacja.

Większość piłkarzy nie ma nic do zaoferowania naszej reprezentacji. Podobnie jak pewien trener z Holandii...

W tempie marsza żałobnego

Mazurek Dąbrowskiego przed meczem został odegrany w tempie marsza żałobnego i tak też na poczatku spotkania grali podopieczni Leo Beenhakkera (64 l.). Efekt? W 3. minucie meczu groźnie zaatakowali piłkarze San Marino. Najpierw wywalczyli rzut rożny, a chwilę później karnego, po idiotycznym faulu Grzegorza Wojtkowiaka (24 l.)! Na szczęście Łukasz Fabiański (23 l.) kapitalnie wybronił strzał Andy'ego Selvy (32 l.). Gdyby nie to - śmiałaby się z nas cała Europa!

Można by się spodziewać, że w meczu z amatorami coś takiego może podziałać tylko jak zimny prysznic. Nic z tych rzeczy... Chwilę później znów było bardzo niebezpiecznie pod naszą bramką. Po 10 minutach reprezentanci San Marino powinni prowadzić 2:0. To oraz śpiewy kibiców "Chcemy zwycięstwa" i "My chcemy gola" na chwilę obudziło podopiecznych Beenhakkera. Saganowski (30 l.) trafił w słupek, Polacy zamknęli rywali na ich połowie. Co z tego, skoro chwilę później (w 16. min) znów było groźnie. Strzał Selvy przeleciał tuż nad poprzeczką. Wcześniej gwiazdor San Marino (z najsłabszej drużyny Serie B) ośmieszył dwóch polskich obrońców... Podobnie jak chwilę później Manuel Marani (24 l.), który znalazł się sam na sam z Fabiańskim. Trafił prosto w niego...

"Krzynek" obudził kolegów

Kibice byli przerażeni. Po 25 minutach koszmaru w Serravalle zaczęli śpiewać: "Czy wygrywasz, czy nie - ja i tak kocham cię"... Przewaga amatorów była coraz wyraźniejsza.

Wtedy Leo zdjął z boiska słabego (jak cała drużyna) Marcina Kowalczyka (23 l.). W jego miejsce wpuścił Jacka Krzynówka (32 l.). I to "Krzynek" rozruszał kolegów. W 35. minucie rozpoczął akcję, po której z najbliższej odległości do bramki Aldo Simonciniego trafił Ebi Smolarek (27 l.). Polacy strzelili gola zbieraninie studentów, urzędników, bankierów i sklepikarzy, a cieszyli się, jakby właśnie awansowali do mistrzostw świata. Podniosły nastrój udzielił się kibicom, którzy... odśpiewali "Rotę".

Po przerwie niewiele się zmieniło. Minimalnie lepsi w wyrównanym meczu z amatorami byli zawodowcy (podobno) z Polski. W 67. minucie po kolejnej dobitce z 3 metrów podwyższyli na 2:0.

Gdzie jest drużyna, która w poprzednich eliminacjach oddała tylko punkt Portugalii, a lepszych o dwie klasy od San Marino rywali rozbijała pięcioma bramkami? I gdzie się podział jej charyzmatyczny trener? Z taką grą nie mamy nawet co marzyć o mistrzostwach świata...

San Marino - Polska 0:2

Bramki: 0:1 - 36. min Smolarek, 0:2 - 67. min R. Lewandowski

Sędziował: Christoforos Zagrafos (Grecja)

Żółte kartki: D. Simoncini, Michele Marani, Mauro Marani

Polska: Fabiański - Wojtkowiak, Jop, Żewłakow, Kowalczyk (28. Krzynówek) - Błaszczykowski, M. Lewandowski, Roger, Piszczek (88. Murawski), Smolarek - Saganowski (59. R. Lewandowski)

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze