A "Lewy" mówi, że zagrali fajnie

2009-10-12 5:48

Kapitan reprezentacji Polski, Mariusz Lewandowski (30 l.), był bodaj jedynym naszym piłkarzem, który spisał się w Pradze przyzwoicie. Ale oceniając po meczu postawę swoich kolegów, "Lewy" mocno przesadził.

- Jesteś wściekły po kolejnym przegranym meczu?

- Wręcz przeciwnie. W pierwszej połowie mieliśmy kilka fajnych sytuacji i mogliśmy strzelić bramkę. Wtedy spotkanie potoczyłoby się inaczej. Czesi mieli takie "półmomenty" w grze i strzelali gole. A my mając trzy klarowne sytuacje byliśmy nieskuteczni. W pierwszej połowie prezentowaliśmy się ciekawych i jakieś rokowania na przyszłość są.

- Jeśli było tak dobrze, to dlaczego przegraliśmy 0:2?

- Jedno jest pewne – nie zabrakło nam woli walki, chęci i ambicji. Trzeba to trochę poprzeć doświadczeniem na arenie międzynarodowej, żeby ci chłopcy pograli w takich meczach, jak z Czechami. Możliwe, że w polskiej lidze takie sytuacje, by wykorzystali. Po stracie bramki gra była całkiem inna, bo zmieniliśmy taktykę. Ale do tego momentu to wyglądało naprawdę bardzo fajnie.


- A nie jest tak, że Czesi zagrali kiepsko, a wy i tak tego nie wykorzystaliście?

- Nie grali dobrze, bo my im nie pozwoliliśmy za zbyt wiele. To też jest plus dla reprezentacji, która po raz pierwszy grała w takim ustawieniu. Zwróćcie na to uwagę. To działa na naszą korzyść, prawda? Rokuje dobrze dla wszystkich. Trzeba budować reprezentację na EURO 2012 i cierpliwie czekać na to, żeby były wyniki. Mamy trzy lata, tak? Od razu mówię, że porażki będą. Ale niech one uczą, niech ci młodzi zawodnicy z meczu na mecz grają coraz lepiej. Wszystko po to, żeby na EURO zagrał taki zespół, który poruszy całą Polskę.


- Jak współpracowało ci się z Maciejem Iwańskim, który był jednym z najsłabszych piłkarzy na boisku?

- Trener ustawił go obok mnie, byśmy wspierali defensywę. Roger nie zagrał, bo gra tylko do przodu. I wyglądało to całkiem, całkiem. Ciężko było nam zagrywać prostopadłe piłki, bo mieliśmy założenie, że zaraz po przechwycie gramy do boku.

- Przy obu bramkach nie bez winy był Piotr Polczak. Nie za wcześnie rzucono go na głęboką wodę?

- Przeważnie jest tak, że mecz zawala obrońca, albo bramkarz. Oni są już do tego przyzwyczajeni. Pierwszej bramki można było uniknąć, ale czasami jak się bardzo chce, to nie wychodzi. Polczak mógł tego wślizgu nie robić, bo z pomocą nadbiegał Kuba Rzeźniczak. Pewnie, że nie jest łatwo z tą porażką żyć, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – nie mamy szans na awans do munialu, należy szykować zespół na EURO 2012.

- Kto powinien przygotowywać Polskę do tych mistrzostw. Stefan Majewski?

- Mnie to jest bez różnicy. Widać, że w Majewskim drzemią ambicje. Teraz ważne, by piłkarze byli tacy sami.

- Tej ambicji nie zabraknie w kończącym eliminacje meczu ze Słowacją? My gramy o pietruszkę, a oni o pierwsze miejsce w grupie.

- To dla nas dodatkowy smaczek. Słowenia będzie liczyła, że da się jeszcze Słowaków wyprzedzić. Jeśli Słoweńcy chcą, żeby Polska zagrała z większą ambicją to może zadzwonią do naszej federacji i złożą jakąś ofertę? Może ci młodzi chłopcy będą mieli jakiś dodatkowy bodziec, by powalczyć. Każde dodatkowe wsparcie będzie dobre (śmiech).

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze