„Super Express”: - Jak wspomina pan mecze z Walią w el. MŚ 2006?
Maciej Żurawski: - Były bardzo fizyczne i trudne. To był wymagający rywal. Wygraliśmy w Cardiff 3:2. Mimo że początek nam się nam się ułożył, to jednak zdołaliśmy się podnieść. Wydawało się, że jest spokojnie, bo strzeliliśmy trzy gole, ale Walijczycy nie odpuścili i po ich bramce w końcówce był moment niepewności. Utkwił mi moment, gdy grano ich hymn. Wyzwolił w piłkarzach ducha walki, grę z charakterem, ambicją i zaangażowaniem. To ich nakręciło. Potem w Warszawie zwyciężyliśmy 1:0, a ja trafiłem z rzutu karnego.
- Musimy teraz nastawić się na walkę i agresję ze strony gospodarzy?
- Zdecydowanie. Jednak Walia zrobiła duży progres. Mają wielu piłkarzy grających w Premier League czy Championship, a wiadomo jaki tam jest poziom fizyczności. Tyle że nie opierają się tylko na tym. Potrafią utrzymywać się przy piłce, wyprowadzić akcję z własnej połowy po odbiorze piłki. Nie brakuje im jakości, ale uważam, że po naszej stronie jest jej jednak znacznie więcej.
Jakub Piotrowski o sezonie życia, skuteczności i Walii. Na to musi uważać Polska w finale barażu
- Czy po wygranej z Estonią jest w panu więcej optymizmu i wiary, że w Cardiff damy radę?
- Tak, bo wcześniej ze słabszymi zespołami się męczyliśmy. Było tak, że gra nam nie wychodziła, nie kreowaliśmy sytuacji. Z Estonią graliśmy szybko i dokładnie. Nie tylko utrzymywaliśmy się przy piłce, ale cały czas staraliśmy się przyspieszać. Mieliśmy wiele wariantów. Przeciwnik nie mógł nas „przeczytać”, nie wiedział, co zrobimy i jak się do nas ustawić. Jednak biorę margines błędu, bo rywal był słabszy i grał w osłabieniu. Ale to była nasza zasługa. Druga połowa pokazała, że Estonia już nie dojeżdżała. Niech nasi piłkarze powtórzą taką grę w Cardiff.
- Z Estonią daliśmy sobie strzelić gola. Czy powinniśmy zatem martwić się o grę w obronie przed meczem z Walią?
- Przy takim wyniku może wkraść się chwila dekoncentracji. Padł gol, ale jednak nie spowodował żadnych skutków, nic już nie zmienił. Ale wiadomo, że gdy grasz w przewadze, z takim rywalem, to strata takiej bramki w ogóle nie powinna się przydarzyć. Przeciwnik nie powinien w taki sposób podejść i wejść na pole karne. Martwi mnie za to coś innego.
- Co ma pan na myśli?
- To, że nasza defensywa nie miała się jak wykazać. Nie wiem na co stać obrońców w starciu z Walią. OK, wygrywając pozytywnie się napędziliśmy przed finałem. Wiemy, czego spodziewać się w ofensywie, co chcemy tam robić. Ale w defensywie? Zagadka. Nie było możliwości, żeby stwierdzić, że to trio świetnie pracuje i możemy być spokojni. Brało się to stąd, że szybko odzyskiwaliśmy piłkę w okolicach linii środkowej. Sprawdzian gry w obronie będzie dopiero w meczu z Walią. Tu mam znak zapytania, jak wypadnie defensywa.
Karol Świderski ma patent na Walię. Czy wprowadzi reprezentację Polski na mistrzostwa Europy?
- Wojciech Szczęsny był wściekły po straconym golu, ale krytyka spadła na Jana Bednarka.
- Dostało mu się za to. Nie wiem, jak trener Probierz podejdzie do tego błędu. Jest Bartosz Salamon, który z tak grającym rywalem powinien sobie poradzić. Nie byłbym zdziwiony, gdyby to on wyszedł w pierwszym składzie na Walię.
- Spodziewa się pan zmian w składzie ze strony selekcjonera?
- Trener Probierz znany jest z tego, ze potrafi zaskoczyć. Jednak nie zakładam wielkich roszad. Może góra dwie zmiany, ale nie więcej. Trener zdaje sobie sprawę, że to nie moment na eksperymenty, że ważna jest powtarzalność. Nie można też, co mecz zmieniać pięć nazwisk, bo to nic dobrego nie przynosi. Tylko kontuzje mogą wyeliminować niektórych zawodników z występu.
- Kto w ogóle zyskał w pana oczach?
- Najlepsi byli Nico Zalewski i Jakub Piotrowski, który jest piłkarzem dość nieoczywistym,. Trener Michał Probierz postawił na niego, wymyślił go, a on się sprawdził. Ale to dopiero jego czwarty występ i nie każdy był świetny. Hurraoptymizm trzeba trochę stonować. Zalewski z Estonią też robił, co chciał, ale pamiętajmy, że to wszystko na tle zespołu o niższym poziomie. Na tle Walii już tak łatwo mu nie będzie.
- W tym sezonie Piotrowski jest skuteczny, strzelił we wszystkich rozgrywkach 17 goli. Trafi też w Cardiff?
- Jak uderzy tak, jak z Estonią, to będę bił mu brawo. Ma coś takiego w sobie, że potrafi zachwycić. Niby to defensywny pomocnik, ale ładnie czyta grę, a w odpowiednich momentach włącza się z głębi pola. To duża zaleta.
- Robert Lewandowski z Estonią nie trafił. Odrodzi się z Walią?
- Miał swoje sytuacje, mógł je wykorzystać. Można powiedzieć, że magazynek z golami zostawił sobie właśnie na Walijczyków. Myślę, że jest w nim sportowa złość, że nie zdobył bramki. Dlatego teraz nie ukrywam, że liczę na błysk geniuszu z jego strony. To jest nasz kapitan, niech prowadzi na EURO. Tego mu życzę.
- A może bohaterem będzie Karol Świderski, który też ma patent na Walię?
- Wydaje mi się, że po zmianie klubu jeszcze nie jest takim poziomie jak w ubiegłym roku. Gdy był „nakręcony”, to zawsze można było na niego liczyć. Miałem wrażenie, że ostatnio jakby był nieco zagubiony na boisku, że ma problem, żeby dochodzić do sytuacji. Ale to taki typ napastnika, który nie potrzebuje wielu minut i wielu okazji, aby zrobić coś z niczego.
- Podsumowując: będzie awans na EURO?
- Wierzę w to, że wygramy i pojedziemy na mistrzostwa Europy. W końcu stadion w Cardiff jest dla nas ostatnio szczęśliwy. Zakwalifikujemy się, ale po ciężkim meczu.