Gdzie miały miejsce największe zwycięstwa biało-czerwonych?
Spór o Stadion Narodowy to typowe „Kowal zawinił, Cygana powiesili”. Stan techniczny obiektu absolutnie nie uzasadnia dwukrotnej podwyżki za wynajem. Pamiętam zalane boisko, fruwającą murawę, nieotwieralny dach, pękniętą iglicę, zapchane toalety - trochę się tego nagromadziło przez minione lata. A już domaganie się ponad pół miliona za umieszczenie imienia i nazwiska Kazimierza Górskiego nad wejściem to hucpa. Tylko Anglicy grają wszystkie mecze na Wembley, ale już Włosi, Hiszpanie, Francuzi i Niemcy wędrują z kadrą po kraju. Gdzie miały miejsce największe zwycięstwa biało-czerwonych? Nie tylko te bardzo dawne za Górskiego i Piechniczka, ale te nowsze za Engela, Beenhakkera i Nawałki? W Chorzowie! Argument o centralnym położeniu Warszawy i jej bazie hotelowej ciężko się broni. Monachium i Marsylia nie leżą centralnie a polscy kibice nie nocują po meczu w horrendalnie drogich stołecznych hotelach, lecz wracają do domu, do pracy. Podniesienie cen biletów przez PZPN byłoby nie fair wobec fanów. Chorzów, Wrocław, Gdańsk, Poznań czekają. Moźe tam nowo utworzonemu klubowi kibica reprezentacji uda się przełamać "Januszową" atmosferę pikniku bez dopingu na trybunach?
- Spór o Stadion Narodowy to typowe „Cygan zawinił, kowala powiesili”. Stan techniczny obiektu absolutnie nie uzasadnia dwukrotnej podwyżki za wynajem. Pamiętam zalane boisko, fruwającą murawę, nieotwieralny dach, pękniętą iglicę, zapchane toalety - trochę się tego nagromadziło przez minione lata - napisał Michał Listkiewicz na łamach Super Expressu.
Przebrzmiały echa gali Sportowiec Roku, refleksje pozostają
Niemożliwego dokonali panowie Piotr Marciniak i Michał Brandt z retro ligi. Przy wielkim wsparciu prezydenta Skierniewic Krzysztofa Jażdżyka zorganizowali turniej "Piłkarski poker", w trakcie którego zebrano pokaźną kwotę na pomoc młodej Natalii staranowanej przez ciężarówkę. Przybył reżyser kultowego filmu Janusz Zaorski, słynny komentator Dariusz Szpakowski, wciąż świetne gwiazdy boisk Marek Citko, Dariusz Dziekanowski, Ryszard Czerwiec, Tomasz Sokołowski, Adrian Mierzejewski i inni. Wygrali Czarni Zabrze pokonując znane nam z ekranu Powiśle Warszawa, Białą Białystok, Mutrę Lublin, Poligon Wrocław i Oceanię Gdynia. Ja odegrałem rolę sędziego Laguny, przez kilka godzin wcieliłem się w rolę genialnego Janusza Gajosa.
Przebrzmiały echa gali Sportowiec Roku, refleksje pozostają. Zwycięstwo Aleksandry Mirosław nie podlegało dyskusji, olimpijskie złoto zdecydowało. Słabo jest z naszym sportem skoro nie możemy już wybierać między wieloma medalistami jak kiedyś. W tym roku zmagań olimpijskich nie będzie, o tytule najlepszego sportowca zdecydują medale mistrzostw świata i Europy, rekordy życiowe. W takim plebiscycie dużo zależy od popularności dyscypliny. W Polsce nigdy nie wygra krykiecista a w Indiach skoczek narciarski.
Brudna polityka skrzywdziła Kraśnickiego u schyłku życia
Odeszło dwóch bliskich mi ludzi. Roman Kostrzewski przetarł sędziowską drogę Szymonowi Marciniakowi, był równie charyzmatyczny i odważny na boisku. Andrzej Kraśnicki wspaniale zarządzał polskim szczypiorniakiem i komitetem olimpijskim. Miał w sobie coś z Kazimierza Górskiego: stanowczość z łagodnością, charyzmę z empatią. Przede wszystkim był człowiekiem na wskroś szlachetnym. Brudna polityka skrzywdziła Kraśnickiego u schyłku życia, szantażem zmuszono go do rezygnacji. Przekroczono granice ingerencji polityki w sport. W tym kierunki zmierzają też Amerykanie. Obcięli współfinansowanie WADA, organizacji walczącej z dopingiem a zarządzanej sprawnie przez Polaka Witolda Bańkę.
Zapomnieli, że ich sportowcy zwolnieni są z badań antydopingowych na zasadzie wyjątku? Gwiazdom NHL i NBA wolno więcej? To brzydko pachnie koksem.
Ryoya Morishita dalej napędza Legię. Tak japoński samuraj błysnął w Hiszpanii, co za precyzja!
Moje karty świąteczne wysyłane co roku od pół wieku z okładem...
Zniesmaczony totalnym upolitycznieniem sportu zamieniam wielkie imprezy na amatorskie, przeważnie charytatywne. Nie tylko orkiestra Jerzego Owsiaka pomaga, czynią to po cichu tysiące dobrych ludzi jak ci w Skierniewicach.
Pocztowa ciekawostka na koniec: moje karty świąteczne wysyłane co roku od pół wieku z okładem, tym razem dotarły z Gdyni do Kalisza, Wrocławia i Gawlików Wielkich po miesiącu. Nowy prezes Poczty Polskiej bajdurzy o reformie, algorytmach i robotyzacji. A wystarczy by zadbał o pracowników, zabrał się do roboty jak zastępy poprzedników. Karty Wielkanocne na wszelki wypadek wyślę już teraz.