Leo Messi, Argentyna

i

Autor: JOSE JACOME/POOL VIA AP Leo Messi

Mogłem mu tylko powiedzieć: „dobry mecz”... Polski pierwszoligowiec po boiskowej konfrontacji z najlepszym piłkarzem świata

2022-06-07 12:21

Na efektowną (5:0) wygraną Argentyny z Estonią futbolowy świat spojrzał z zainteresowaniem ze względu na niezwykły wyczyn Leo Messiego, który zdobył w tym spotkaniu wszystkie pięć goli dla swej reprezentacji. Nasi kibice zauważyli jeszcze, że „ofiarą” znakomitego Argentyńczyka padł bramkarz na co dzień występujący w polskiej pierwszej lidze. Matveia Igonena, zawodnika Podbeskidzia, wciąż przebywającego na zgrupowaniu estońskiej reprezentacji, która w czwartek w Lidze Narodów na Malcie zagra z gospodarzami, spytaliśmy o konfrontację z gwiazdą światowej piłki.

„Super Express”: - Te 90 minut to było najtrudniejsze doświadczenie w pańskiej dotychczasowej karierze?

Matvei Igonen: - Może nie 90, a 45 minut. Myślę o pierwszej połowie, bo Argentyna właściwie przez cały czas utrzymywała się przy piłce. Trzeba było być nieustająco skoncentrowanym, czujnym. A ogólnie - tak, to zdecydowanie było najtrudniejsze wyzwanie w mojej dotychczasowej przygodzie z piłką. Na dodatek to był pierwszy mecz po krótkim posezonowym urlopie. Trudno było – zresztą potwierdził to wynik – wskoczyć od razu na poziom rywala z takiej półki, jak Argentyna.

- Czy spodziewał się pan, że Leo Messi jest w stanie strzelić panu pięć goli?

- Nie wyobrażałem sobie, że może to zrobić ktokolwiek! Pięć goli to zawsze za dużo dla bramkarza, niezależnie od strzelca. Naprawdę byłem w szoku, że to się zdarzyło. To niewyobrażalne.

- Myśli pan, że tego wieczoru Messiego byłby w stanie zatrzymać jakikolwiek inny zespół, jakakolwiek inna defensywa?

- Trudne pytanie. Dla nas – jak się okazało – to było zadanie niemożliwe do wykonania.

- Udało się panu po meczu choćby wymienić koszulki z pańskim „pogromcą”?

- Nie. Wielu chłopaków miało taki zamiar, któremuś się udało. Podaliśmy sobie tylko ręce, powiedziałem mu: „Dobry mecz” i to wszystko...

Niebywały wyczyn Leo Messiego! Zrobił to pierwszy raz w karierze [WIDEO]

- Pana zdaniem Leo jest najlepszym piłkarzem świata? Czy jednak lepszy jest Robert Lewandowski?

- Nigdy nie miałem okazji zagrać przeciwko Lewandowskiemu. Natomiast przekonałem się, że Messi całkiem słusznie wielokrotnie nagradzany był „Złotą piłką”.

- Po meczu reprezentacyjni koledzy żartowali z pana i tych pięciu bramek, które wbił panu jeden człowiek?

- Nie było – co zrozumiałe – nastroju do żartów bezpośrednio po meczu. Porażką jest porażką – niezależnie od tego, z kim się gra, i kto ci strzela gole. Nie jest łatwo przyjąć 0:5... Choć – prawdę mówiąc – kiedy następnego dnia wszyscy ochłonęliśmy, pierwsze przekorne żarciki się pojawiły. Nie wolno zbyt długo rozpamiętywać takich porażek...

- Podczas mundialu w Katarze z Argentyną zagra reprezentacja Polski. Biało-czerwoni mają jakieś szanse?

- Polska ma w tej chwili bardzo silną reprezentację, której życzę jak najlepiej. Natomiast zespół argentyński jest – moim zdaniem – najsilniejszy w ostatnich dziesięciu latach. Żeby spróbować grać z nim jak równy z równym, musisz nadążyć za jego grą, spróbować złapać podobny rytm. Ten obecny futbol Argentynczyków jest – jak dla mnie – nieprawdopodobny.

Ebi Smolarek szczerze o Czesławie Michniewiczu. Wskazał na ważne kwestie, nie szczędzi selekcjonerowi komplementów

- W Estonii trzykrotnie był pan mistrzem kraju, w Polsce gra pan tylko na zapleczu ekstraklasy. Skąd pomysł na taki ruch? Czy to sportowy awans?

- Nie ma porównania między klubowym futbolem estońskim – również w najwyższej klasie – a polskim, nawet biorąc pod uwagę waszą pierwszą ligę, a nie ekstraklasę. W Estonii w elicie gra tylko dziesięć klubów, więc w zasadzie non-stop grasz z tymi samymi rywalami, co nie pozwala na piłkarski rozwój. Musisz zmienić otoczenie, żeby się rozwijać. A u was cała stawka jest na tyle wyrównana, że ostatnia drużyna może wygrać z pierwszą. Mocna konkurencja gwarantuje każdemu zawodnikowi postęp. Dlatego właśnie się przeniosłem.

- Wcześniej próbował pan swych sił w Norwegii. Nie zawojował pan jednak tamtejszych boisk. Co przeszkodziło?

- Liga norweska też jest dużo silniejsza, bardziej profesjonalna od estońskiej. Trafiłem do Lillestroem w młodym – jak na bramkarza – wieku, bez wcześniejszych doświadczeń zagranicznych. Po kilku meczach ligowych przyplątała się jednak kontuzja pachwiny, a po rekonwalescencji walka o miejsce w składzie okazała się bardzo trudna. Potem pojawił się koronawirus, przerwa w rozgrywkach, dwumiesięczna kwarantanna. Byłem tym wszystkim bardzo zmęczony psychicznie. To był naprawdę trudny czas w moim sportowym życiu. Zdecydowałem się zakończyć kontrakt i wrócić do ojczyzny, do rodziny.

- Polska jest tylko etapem w karierze? Jakie są pańskie plany na kolejne sezony?

- Na razie koncentruję się tylko na najbliższym sezonie. Celem dla nas wszystkich będzie przywrócenie ekstraklasy dla Podbeskidzia. Jestem przekonany, że drużyna ma wystarczający potencjał do zrobienia tego. Nie myślę o innych klubach.

- Miał pan przed przeprowadzką do Polski oferty z innych lig?

- Była propozycja z pierwszej ligi szwedzkiej, ale decyzję musiałem podjąć bardzo szybko. Wybrałem Podbeskidzie i nie żałuję tego.

Pierwszy kandydat do zastąpienia Macieja Skorży. Lech Poznań w ciężkiej sytuacji po rezygnacji trenera

Matvei Igonen

i

Autor: Cyfra Sport Matvei Igonen
Sonda
Czy Lionel Messi to najlepszy piłkarz na świecie?
Najnowsze