- Kapitan reprezentacji, Michał Żewłakow powiedział, że po meczach z Irlandią Północną i Słowenią czuje się jak ktoś, kto wbił gwóźdź do trumny Leo Beenhakkera. Myślisz podobnie?
- Trzeba sobie powiedzieć wprost: zawaliliśmy całe eliminacje. Nie szło nam od początku. Jak jest dobrze, jak wygrywasz, to wszyscy cię noszą na rękach. Tym razem było odwrotnie. Nie było atmosfery, cała otoczka wokół kadry i selekcjonera Beenhakkera była fatalna. Jednak to nie jest żadne usprawiedliwienie.
- Potrafisz wytłumaczyć porażkę w meczu ze Słowenią?
- Nie wiem, co się z nami stało. Nie znajduję mądrej odpowiedzi. To był dramat, masakra. Nie oglądałem tego spotkania, bo cały czas mam go przed oczami. To wciąż siedzi w mojej głowie. To był najgorszy mój mecz, jaki kiedykolwiek zagrałem w kadrze.
- Były dyrektor reprezentacji, Jan de Zeeuw twierdzi, że nie zagramy na MŚ 2010, bo piłkarze w głowach mieli pijaństwo i balowanie. To prawda?
- Zadzwoniłem do niego i zapytałem o jego wypowiedzi. Jeśli widział, że coś jest nie tak, to czemu nic nie zrobił? Czemu nie wszedł do pokoju, nie przyszedł do kapitana Żewłakowa, czy do mnie? Twierdzi, że jego słowa zostały przeinaczone.
- Podobno po meczu z Irlandią Północną prosiliście Beenhakkera o zgodę na wyjście do dyskoteki.
- Jaka dyskoteka?! Przecież mieliśmy mecz ze Słowenią! Co to za debilizm! To ja przyjechałem na kadrę się bawić i chodzić po dyskotekach?! Nigdzie nie byłem! Nikt o coś takiego nie prosił trenera. Owszem, po meczu w Chorzowie z Irlandią Północną Beenhakker dał nam wolne, ale do godziny 23 musieliśmy być w hotelu. Gdyby coś było nie tak to chyba, jako zastępca kapitana Michała Żewłakowa, bym o tym wiedział?
- Pojawiły się głosy, że zorganizowaliście sobie imprezę już w Mariborze...
- Komu potrzebny jest ten szum? Przegraliśmy nie dlatego, że piliśmy, lecz po prostu byliśmy słabsi od Słoweńców. Szuka się dziwnych wytłumaczeń naszej klęski. Dlaczego, gdy zakwalifikowaliśmy się na mistrzostwa Europy nie pisano, że kadra pije i baluje? Przecież podczas EURO na naszym autokarze mieliśmy wypisane hasło: liczy się sport i i dobra zabawa. Idealnie oddawałoby więc nasz charakter, prawda?
- Była grupa bankietowa w kadrze?
- To już przesada! No, i co ja mam na takie pytanie odpowiedzieć? To irrytujące. Nie było takiej grupy.
- Czy nie zabrakło wam motywacji? Po meczu z Irlandią Północną słyszeliście, że los Beenhakkera jest przesądzony.
- Już w lutym mówiłem, że jak nie zmieni się nastawienie do Beenhakkera, ta nagonka na jego osobę, to te eliminacje mogą się dla nas źle zakończyć. Ciągle słyszeliśmy, że trener gra o życie, że trzeba go zwolnić. Mnie te opinie denerwowały i przeszkadzały. Bo mieliśmy robotę do wykonania! To może i małe sprawy, ale one także rzutują na zespół, na wszystkich.
- Jak wyglądało pożegnanie z Beenhakkerem?
- Normalnie. Ja na niego złego słowa nie powiem. Nie zapominajmy, że zrobił wiele dobrego. Awansował pierwszy raz w historii do mistrzostw Europy. Dostrzegajmy pozytywne rzeczy w jego pracy.
- Nie boisz się, że tymczasowy selekcjoner Stefan Majewski zrezygnuje ze starszych graczy, jak Żewłakow, Krzynówek i Lewandowski?
- Na pewno wybierze optymalny skład dla siebie. Ja nie mam zamiaru rezygnować z drużyny narodowej. Czemu miałbym to zrobić? OK, byłem słaby ze Słowenią. Każdy to widział. Jednak kilka dni później grałem z Szachtarem Donieck mecz w Brugge w Lidze Europejskiej. I na pewno nie wyglądałem tam źle. Jeśli nowy trener będzie mnie widział w zespole, to przyjadę na zgrupowanie. I będę grał, jak najlepiej potrafię.
- Kogo widziałbyś w roli trenera kadry? Postawiłbyś na Polaka, czy cudzoziemca?
- Chciałbym kogoś, kto nas obudzi i zrobi drużynę, która nie przyniesie wstydu na EURO 2012. Wszystkie opcje już przerabialiśmy. Za Engela, Janasa i Beenhakkera były awanse. Jednak już w finałach nic się nikomu nie udało zrobić.
- Mamy jeszcze szanse pojechać na mistrzostwa świata do RPA?
- Michał Żewłakow wypowiedział ostatnio takie słowa: zagrajmy, jak na dojrzałych facetów przystało, do końca. Co tu więcej dodawać? Iskierka nadziei się tli. Mała, ale wciąż jest. Choć pewnie Słoweńcy, mając w zapasie mecz z San Marino, drugiego miejsca i barażów nie wypuszczą już z rąk. Ale trzeba walczyć do końca.
Nie piliśmy... naprawdę jesteśmy tacy słabi
- Przegraliśmy nie dlatego, że piliśmy przed meczem. Po prostu byliśmy słabsi od rywali. Szuka się dziwnych wytłumaczeń naszej klęski. Dlaczego, gdy zakwalifikowaliśmy się na mistrzostwa Europy nie pisano, że kadra pije i baluje? - pyta w rozmowie z "Super Expressem" Mariusz Lewandowski (30 l.).