Ostrzy sobie zęby na Polskę

2009-09-17 9:00

Avram Grant (54 l.), były trener Chelsea, już kilka miesięcy temu mówił na łamach "Super Expressu", że jest zainteresowany przejęciem reprezentacji Polski. Wtedy nie chciał jednak wchodzić w paradę Leo Beenhakkerowi, który liczył, że awansuje do mistrzostw świata w RPA. Teraz, gdy to już nieaktualne, Grant znów wchodzi do gry.

- Polska jest bliska mojemu sercu, bo przecież mój ojciec pochodzi z waszego kraju, mieszkał w Mławie - opowiadał nam Grant. - Nie chcę zwalniać Beenhakkera, ale przecież nikt nie jest wieczny. Jak Polska będzie potrzebowała nowego trenera, to dzwońcie do mnie - deklarował Izraelczyk, a te słowa stały się aktualne szybciej niż sam przypuszczał.

Opcja "bierzemy Granta" zyskuje w PZPN zwolenników. Wprawdzie były trener Chelsea nie jest najtańszy, bo trzeba mu zapłacić około 700 tys. euro rocznie, ale przecież Beenhakker zarabiał właśnie tyle. Jeśli związek dogada się ze sponsorami, to pieniądze na Granta z pewnością się znajdą. Izraelczyk chciałby i mógłby podpisać kontrakt od zaraz, bo po tym, jak ponad rok temu rozstał się z Chelsea, nie podjął żadnej pracy. Wcześniej negocjował objęcie reprezentacji Gruzji, jednak nie doszło do porozumienia. Od pewnego czasu Avram rozmawia z działaczami bułgarskiej federacji, bo już niedługo aktualny selekcjoner, Stanimir Stoiłow, zostanie zwolniony (w razie przegrania eliminacji, co jest w przypadku Bułgarów bardzo prawdopodobne). Gdyby jednak Avram stanął przed dylematem: Polska czy Bułgaria, to na pewno postawiłby na Polskę. Zwłaszcza że mógłby tu liczyć na solidne wsparcie i to w łonie związku.

Jerzy Engel, dyrektor sportowy PZPN, jest bliskim znajomym Piniego Zahaviego, menedżera Granta, który też miał przodków w Polsce. Teraz Zahavi pracuje nad sprowadzeniem Granta do Polski i trudno przypuszczać, by Engel był przeciwny takiemu rozwiązaniu.

Dzisiaj odbędzie się posiedzenie zarządu PZPN, na którym będzie dyskutowana kwestia nowego selekcjonera. Decyzje pewnie jeszcze nie zapadną, ale można się spodziewać, że szefowie PZPN po wewnętrznej naradzie będą już mieli swojego faworyta.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze