Paweł Kryszałowicz

i

Autor: WOJTEK RZAZEWSKI / SUPER EXPRESS Paweł Kryszałowicz (z prawej)

Paweł Kryszałowicz nie ma wątpliwości. To on wprowadzi reprezentację Polski na mundial

2022-03-28 10:01

Od tamtego dnia minęły już co prawda ponad dwie dekady, ale dla Pawła Kryszałowicza (48 l.) to wciąż jedno z ważniejszych i piękniejszych wspomnień w jego piłkarskiej karierze. To jego gol strzelony Norwegom w 45 minucie meczu na Stadionie Śląskim w Chorzowie otworzył wynik meczu, który dał biało-czerwonym awans na mundial na azjatyckiej ziemi. Kryszałowicz wierzy, że kadra pokona Szwecję i awansuje na mistrzostwa świata. Szczególnie liczy na jednego piłkarza drużyny narodowej.

1 września 2001 wygraliśmy z „Wikingami” 3:0, bo po przerwie trafienia dołożyli jeszcze Emmanuel Olisadebe i Marcin Żewłakow. Kluczowa była jednak bramka „Kryszała”. - Byliśmy wówczas bardzo zmotywowani przez trenera Jerzego Engela, nabuzowani i zdeterminowani, by już tego dnia zakończyć naszą drogę do finałów mistrzostw świata – wspomina były reprezentant. Ale rywale, choć szans na awans już nie mieli, wysoko zawiesili poprzeczkę. - Przez 44 minuty szło nam jak po grudzie. Ale byliśmy cierpliwi, a skrzydeł dodawała nam atmosfera na widowni.

Tamtego dnia trybuny stadionu, będącego tuż po pierwszej fazie przebudowy, mogły przyjąć „tylko” 42 tysiące widzów. - Ale i tak był to wówczas największy stadion w kraju; na dodatek z zupełnie fantastycznymi kibicami. Tego dnia zrozumiałem, dlaczego Stadion Śląski nazywany jest od lat „Kotłem Czarownic” - dodaje Kryszałowicz, dla którego był to pierwszy występ na arenie, będącej wcześniej świadkiem wielu legendarnych zwycięstw Polaków. - Po raz pierwszy poczułem moc tego obiektu, gdy usłyszeliśmy huragan gwizdów witający Norwegów. Widać było, jak ugięły się pod nimi nogi. Po raz drugi - gdy ponad czterdzieści tysięcy widzów odśpiewało, a może po prostu wykrzyczało, Mazurka Dąbrowskiego – odtwarza atmosferę tamtych chwil.

Antoni Piechniczek zagrzewa do walki przed barażem na mundial. "Zróbcie to na Śląskim jeszcze raz!"

„Kryszał”. Nie kryje, że we wtorek też wybiera się do Chorzowa. Przede wszystkim po to, by – znów w konfrontacji z ekipą ze Skandynawii – być świadkiem awansu Polaków na mundial. Ale także po to, by raz jeszcze poczuć aurę „Kotła Czarownic”. - Przy tej publice w drużynie wyzwalają się dodatkowe moce, a czasem wręcz dzieją cuda. Ten niepowtarzalny doping uskrzydla każdego, a ja tym razem chcę być jego częścią. I też odśpiewa, albo i wykrzyczę, Mazurka! – zapewnia Kryszałowicz, będący dziś członkiem zarządu Pomorskiego ZPN.

A kto po dwudziestu z górą latach może zostać „nowym Kryszałem”, który przepchnie Polaków na mundial? - Nie będę oryginalny: najlepszy piłkarz świata. No bo któż inny, jeśli nie Robert Lewandowski, stanowiący co najmniej 40 procent wartości naszej drużyny, mógłby zostać jej lokomotywą? - pyta retorycznie. I choć podobno „nic dwa razy się nie zdarza”, nie ma żadnej wątpliwości: na Stadionie Śląskim biało-czerwoni znów „stukną” Skandynawów!

Były reprezentant Anglii wyśmiał Roberta Lewandowskiego! Padły ostre słowa, niedorzeczne zarzuty

Sonda
Kto awansuje na mistrzostwa świata: Polska czy Szwecja?
Najnowsze