"Super Express": - Jak smakuje to zwycięstwo?
Robert Lewandowski: - Normalnie (śmiech). Na pewno fajnie pokonać Bayern, ale w Bundeslidze jest wiele zespołów, które mają wielką markę, jak Hamburg czy Stuttgart. Pokonanie Bayernu to jeden z kroków do mistrzostwa, kluczem do naszej dobrej gry jest atmosfera. Razem jadamy posiłki - cały czas steki z makaronem i ryżem. Aż do przejedzenia (śmiech).
- Kilka zwycięstw z rzędu rozbudziło chyba apetyty na mistrzowski tytuł?
- Zachowujemy spokój, bo wszystko się może zdarzyć. W zeszłym sezonie Stuttgart długo nie mógł wygrać meczu, a skończył w czołówce.
- Do tej pory strzeliłeś w Bundeslidze dwa gole. Jesteś z tego zadowolony?
- Jeśli podzielicie gole przez liczbę rozegranych minut, to powinienem być bardzo zadowolony (śmiech). Oczywiście, że chcę strzelać więcej bramek i nie siedzieć na ławce rezerwowych. A jak będę częściej grał, to zdobędę więcej goli.
Przeczytaj koniecznie: Maciej Iwański wpadł na kadrę
- Jesteś sfrustrowany siedzeniem na ławie?
- Na treningach prezentuję się bardzo dobrze. Gdyby pozostali byli ode mnie lepsi, to OK, niech grają. Ale tak nie jest, nie czuję się gorszy.
- W lidze niemieckiej sensacyjnym liderem jest Mainz, w Polsce rządzi Jagiellonia. To dla ciebie zaskoczenie?
- I to duże. Wszystko jest poprzewracane, ligowe potęgi w tyle. Ale na tym jednak koniec podobieństw obu lig. W Polsce nie ma takiej częstotliwości meczów. Tu gramy co trzy dni i nie narzekamy na los.
- Reprezentacja nie wygrała od sześciu meczów. Jesteście podłamani?
- Nie ma co teraz mówić o tej serii, trzeba po prostu wygrać. Sytuacje podbramkowe stwarzamy, gra też jest już coraz lepsza. Brakuje skuteczności i zimnej krwi.
- O zwycięstwo z USA łatwo nie będzie, Amerykanie to bardzo wymagający rywal.
- W amerykańskiej kadrze wiele się zmieniło. Teraz są naprawdę bardzo mocni. Ale trzeba powalczyć o zwycięstwo.
- A jeśli będziecie mieli rzut karny, to go wykonasz?
- Pewnie wspominacie moje pudło z meczu z Australią (śmiech). To był pierwszy karny od dłuższego czasu. Każdemu może się zdarzyć nie strzelić. Na drugi dzień Messi też nie trafił (śmiech).