"Super Express": - Gracie nie tylko o przedłużenie nadziei na awans do mistrzostw świata, ale i o głowę trenera Fornalika.
Artur Boruc: - Ta kadra tak już ma, że ostatnio każdy mecz gra o wszystko. Można się przyzwyczaić. Czarnogóra, Anglia, Ukraina i my wciąż walczymy o mundial. Wszyscy mamy świadomość, że w piątek musimy wygrać. Cały czas słychać głosy o zwolnieniu trenera Fornalika. Nie rozumiem tego. Trzeba pozwolić mu pracować. Jaki jest sens w odwoływaniu go jeszcze przed meczem?
- Gwiazdą Czarnogórców jest Stevan Jovetić, pana były kolega z Fiorentiny.
- Przez dwa lata wspólnej gry we Włoszech udało mi się kilka jego strzałów obronić (śmiech). To dobry piłkarz, ale do zatrzymania. My musimy jednak przede wszystkim koncentrować się na sobie, a nie patrzeć na to, co zrobią rywale. Trzeba wyjść i walczyć o zwycięstwo. Stać nas na nie.
- Świadomość już na kilka dni przed meczem, że będzie pan bronił, pomaga w lepszej koncentracji, daje większy komfort?
- Przyzwyczaiłem się do tego, że jestem pierwszym bramkarzem i nie zastanawiałem się nad tym, czy lepiej byłoby dla mnie, gdybym dowiedział się o tym, czy gram, tuż przed meczem czy wcześniej.
- Jest pan w kadrze jednym z ostatnich piłkarzy ze starej gwardii pamiętającej jeszcze EURO 2008. Z kim teraz w reprezentacji koleguje się Artur Boruc?
- Jakiej starej?! (śmiech). Nie mam jednego najbliższego przyjaciela. Trzymam ze wszystkimi.
- W lidze angielskiej grał pan przeciwko Garethowi Bale'owi. Rzeczywiście jest wart 91 milionów euro, które Tottenhamowi zapłacił za niego Real Madryt?
- To naprawdę świetny piłkarz. Jest wart tych pieniędzy.