Trudno sobie wyobrazić większą kompromitację dla bramkarza. Artur Boruc (28 l.) dał się pokonać strzałem z prawie 50 metrów. I to w sam środek bramki...
Była 55. minuta ligowego meczu Hibernian - Celtic. John Rankin (23 l.) przejął piłkę na środku boiska. Odwrócił się w stronę bramki Boruca i... strzelił. - Koledzy krzyczeli, po co uderzam z takiej odległości zamiast podać - śmiał się potem pomocnik Hibernianu. Kopnięta przez niego piłka skozłowała tuż przed polskim bramkarzem i wpadła do siatki.
Załamany Boruc długo nie podnosił się z kolan. Kwadrans później gospodarze podwyższyli na 2:0 i tak zakończyła się seria 12 kolejnych zwycięstw Celticu.
Trudno się dziwić, że Gordon Strachan (51 l.), menedżer mistrzów Szkocji, nie był zbyt rozmowny po meczu. - Co powiedziałem Borucowi po spotkaniu? Takie rozmowy nie powinny wychodzić poza szatnię - stwierdził tylko. - Ten gol nie wymaga komentarza. Minie 10 lat, zanim tamten chłopak powtórzy taki strzał i wpadnie podobny gol...
Miejmy nadzieję, że Strachan ma rację i Borucowi podobna kompromitacja nie przytrafi się ponownie. W tym roku bowiem Polaka czekają jeszcze 4 mecze: już w środę z Villarrealem w Lidze Mistrzów, a potem trzy ligowe, w tym prestiżowy z Glasgow Rangers.