Robert Lewandowski i Jerzy Brzęczek przykuwali uwagę polskich kibiców podczas środowego meczu Ligi Narodów z Holandią, który biało-czerwoni przegrali ostatecznie na Stadionie Śląskim w Chorzowie 1:2. Wszystko przez wywiad, jakiego kapitan naszej kadry udzielił po poprzednim spotkaniu z Włochami. Wielu kibiców wyczytało, że stosunki między oboma panami nie są zbyt przyjazne. W trakcie rywalizacji z "Oranje" Robert Lewandowski został zdjęty z placu gry już po 45 minutach, a wcześniej kamery uchwyciły moment, w którym bardzo głośno krzyczał do niego selekcjoner. W sieci znowu zawrzało. Dziennikarze i fani byli przekonani, że to kolejna odsłona wewnętrznych niesnasek w naszej reprezentacji. Na chwilę szczerości po meczu z Holandią zdecydował się Lewandowski.
Wielkie KONTROWERSJE w meczu Polski z Holandią. Sędzia SKRZYWDZIŁ biało-czerwonych? [WIDEO]
W rozmowie z TVP Sport odniósł się do dwóch powyższych kwestii, sprawiając, że kibice znowu dostali materiał do analizy sytuacji w drużynie narodowej. - W 70. minucie meczu z Włochami poczułem napięcie mięśniowe. Ustaliliśmy z trenerem, że spróbuję zagrać z Holandią przez 45 minut. Nie chciałem ryzykować, by to się pogłębiło. Chciałem pomóc drużynie. Takie było założenie, nie wyciągajmy daleko idących wniosków - tłumaczył Robert Lewandowski swoją zmianę w przerwie. Jak odniósł się do głośnych sugestii Brzęczka?
- Trener przekazywał informacje dotyczące Mateusza Klicha. Chodziło o poruszanie się po boisku w defensywie. Przekazałem mu to. Nic specjalnego. Nie wiem, co można było w tym wyczytać. Nie wiem, czy powinienem się śmiać, czy płakać, że takie pytanie otrzymuję - skwitował "Lewy".