- Jestem zaskoczony, nie mogę uwierzyć, kiedy to się stało – pyta Tarasiewicz, gdy informujemy go o śmierci Łazarka. - Widzieliśmy się jakieś 2 lata temu na Wybrzeżu, gdy jako trener objąłem Arkę – wspomina 58-krotny reprezentant Polski. - Miał kłopoty z poruszaniem się z racji problemów z biodrem, ale poza tym wyglądał zdrowo. Z twarzy emanował humor i uśmiech, dlatego jestem bardzo zaskoczony – smuci się podopieczny Łazarka z reprezentacji Polski. Pierwszy raz zetknęli się w 1986 roku, gdy Łazarek objął kadrę, a „Taraś” był jej ważnym ogniwem.
- Dużo z nim rozmawiałem, lubiłem jego humor przeplatany sarkazmem, co może nie każdemu odpowiadało. Nigdy nie zamykał się i nie starał się być ważniejszy, ani podejmować decyzji bez rozmowy z piłkarzami. Może nawet wyprzedził epokę w kontaktach z piłkarzami, co teraz okazuje się być jedną z kluczowych rzeczy dla osiągania dobrych wyników - wspomina Tarasiewicz. - Miał bardzo dużą wiedzę piłkarska. Dostawałem dużo szans i miałem zaufanie u trenera. Wypowiadał się konkretnie, jak mam funkcjonować na boisku, ale używał też wielu przenośni. Mówił mi, że z racji pozycji na boisku – środkowego pomocnika - mam być jak jastrząb szybujący i patrzący z góry, żeby w odpowiednim momencie pikować i zaatakować zwierzynę. A tą zdobyczą czy też ofiarą miało być decydujące podanie, albo strzał na bramkę – mówi Tarasiewicz, jakby słyszał te słowa od trenera wczoraj, a nie ponad 30 lat temu.- Później widywaliśmy się na konferencjach trenerskich, gdy ja już podejmowałem pracę szkoleniowca – dodaje były pomocnik reprezentacji.
Kamil Grosicki nie mógł się powstrzymać. Powiedział to co myśli, wspomniał o swoim wieku