- Wypożyczenie z Southampton do Aalborga było dla mnie strzałem w dziesiątkę. Pewnie, że mogłem zostać w Anglii i grać w Championship, ale kto by wybrał drugą ligę, skoro pojawiła się szansa na Ligę Mistrzów? Gdyby nie Aalborg, nigdy nie miałbym takiej okazji. Grzechem byłoby jej nie wykorzystać - przyznaje "Sagan", który mimo to, że Duńczycy trafili do bardzo trudnej grupy, jest optymistą.
- Gramy z Celtikiem, Manchesterem United i Villarreal. Czyli, niby nie mamy tu czego szukać. Ale... Aalborg od dawna lubi płatać figle. Nikt nie liczył, że zostanie mistrzem Danii. Potem nie spodziewano się, że wejdziemy do Ligi Mistrzów. Skoro ciągle wszystkich zaskakujemy, to czemu nie robić tego dalej? Z Celtikiem wcale nie musimy przegrać. Tak mi się skojarzyło, że możemy zagrać jak... Macedonia. W ostatnim meczu ze Szkocją Macedończycy nie byli faworytami, a i tak wygrali 1:0. Idźmy ich śladem!
"Sagan" przyznaje, że Boruca zna bardzo dobrze, bo przez dwa lata grali razem w Legii, ale dziś sentymentów nie będzie.
- Jestem napastnikiem, rozliczają mnie z bramek, więc nic by mnie nie ucieszyło bardziej niż ustrzelenie Celticu. A czy będzie miało znaczenie, że pokonam kolegę? No, może trochę, ale nie zamierzam się wahać - deklaruje Saganowski, jednak zaraz bierze w obronę Boruca.
- Dobrze znam Artura, wiem, że ze wszystkim sobie poradzi. To jeden z najlepszych bramkarzy świata, a poza boiskiem - twardy gość. Popełnił kilka błędów, ale jest na tyle silny, że się podniesie. Jego nie da się łatwo złamać!
Co ciekawe, ostatni polski gol w Lidze Mistrzów też był "w pełni polski", bo Jacek Krzynówek pokonał... Jerzego Dudka. Dziś jest szansa na powtórkę...