PZPN w ostatnim czasie musi mierzyć się ze sporymi problemami wizerunkowymi, a kolejne zamieszanie wokół niego na pewno nie pomaga. Sprawa z zaproszeniem Mirosława Stasiaka na mecz z Mołdawią zataczała coraz szersze kręgi, a jej apogeum nastąpiło po ogłoszeniu przez PZPN, że znalazł się on na liście gości jednego z partnerów związku. Fani zaczęli od razu zastanawiać się, o którą z nich chodzi, a kolejni partnerzy tacy jak InPost, STS czy Orlen odcinali się od oświadczenia PZPN. Firma Tarczyński zapowiedziała nawet zerwanie współpracy! Ostatecznie oświadczenie w tej sprawie wydała firma Inszury i przyznała, że Stasiak znalazł się na jej liście. Sekretarz Generalny PZPN Łukasz Wachowski na łamach „Super Expressu” wyjaśnia, jak wygląda procedura zapraszania gości na mecze i zapowiada zmiany.
PZPN reaguje na aferę z Mirosławem Stasiakiem. Chcą uniknąć kolejnych nieporozumień
W rozmowie z „Super Expressem” Łukasz Wachowski wyjaśnił, jak do tej pory wyglądała procedura zapraszania gości na mecze wyjazdowe kadry. – Jest kilka grup osób, które mogą zostać zaproszone przez PZPN na wyjazd z kadrą. Przede wszystkim są to sponsorzy i partnerzy reprezentacji. W pakietach świadczeń sponsorskich mają zagwarantowaną pulę miejsc do zagospodarowania na swoje potrzeby. Sporadycznie związek zaprasza na te wyjazdy także partnerów biznesowych, którzy nie są formalnie związani z reprezentacją. Zdarza się, że naszymi gośćmi są osoby z tzw. piłkarskiej rodziny-wąskie grono od lat jeżdżące na wszystkie mecze reprezentacji. Są też sytuacje które nazwałbym indywidualnymi, na przykład na mecz z Mołdawią poleciał z nami członek zarządu polonijnego klubu piłkarskiego z USA. W kwietniu byliśmy zaproszeni na jubileusz tegoż klubu i teraz doszło do rewizyty – tłumaczy Sekretarz Generalny PZPN.
Dopytaliśmy o konkretny przypadek meczu w Mołdawii i o to, czy PZPN zweryfikował listę gości na to spotkanie. – Zweryfikowaliśmy, zresztą jak zawsze, listę gości zaproszonych bezpośrednio przez PZPN. Natomiast do gości naszych partnerów podeszliśmy bardziej liberalnie - kto został przez nich zgłoszony, ten pojechał. Teraz wiemy, że ta procedura musi zostać zmieniona w sposób, który pozwoli uniknąć takich sytuacji w przyszłości – zapowiada Łukasz Wachowski.