To powołanie mogło być zaskakujące. Grosicki w maju został wybrany najlepszym piłkarzem PKO BP Ekstraklasy, ale był również pominięty przy powołaniach na mecze z Niemcami i Mołdawią. Wiele wskazuje na to, że "Grosik" nie zostałby powołany na obecnie trwające zgrupowanie, gdyby nie kompromitująca porażka "Biało-Czerwonych" w Kiszyniowie z Mołdawią 2:3. Sytuacja skrzydłowego w Pogoni Szczecin również nie jest dobra. Portowcy odpadli w 3. rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy po kiepskim dwumeczu z Gent, a w ligowej tabeli zajmują dopiero 15. miejsce. Grosicki na każdym kroku podkreśla, jak ważna jest dla niego gra z orłem na piersi i od dawna zgłaszał gotowość do gry.
Santos chciał wpuścić Grosickiego już w okolicach 80. minuty. Piłka jednak długo nie opuszczała boiska i Grosicki czekał przy linii dosyć długo, ale ostatecznie na murawę wszedł na kilka minut. Od razu pokazał, że zależy mu na napędzaniu akcji i kilka razy zerwał się spod opieki obrońców. 35-latek zmienił Jakuba Kamińskiego, który zagrał dosyć przeciętnie i rzadko próbował dryblować rywali. – Wchodzi Kamil Grosicki i w pięć minut potrafi zrobić więcej, niż inni – ocenił w programie „Skrzydłowy, bramkarz i łącznik” na antenie Kanału Sportowego były kadrowicz Sławomir Peszko. – Weźmie piłkę na siebie, pociągnie akcję. Ma luz. Często powtarza, że kadra narodowa to coś zupełnie innego, niżeli gra w klubie – dodał Peszkin.