Kiwior pochodzi z Tychów i tam rozpoczynał przygodę z piłką, i to w wieku ledwie czterech lat. - We wrześniu 2004 roku na trening parafialnego klubu Chrzciciel Tychy przyprowadził Kubę tato – mówi Krzysztof Berger, pierwszy trener świeżo upieczonego kadrowicza. Dwa lata później Berger wziął podopiecznego do założonego przez siebie klubu Grom. - Trafił do grupy z chłopakami o trzy lata starszymi. Ustawiałem go na lewej obronie, był tam naszym „robocikiem”, wahadłem. Miał wielki ciąg na bramkę. Strzelał mnóstwo bramek, dzięki soczystemu ładnemu uderzeniu z lewej nogi. Prawdziwy dar – wspomina lata wspólnej pracy nasz rozmówca.
Właśnie dzięki wymienionym wcześniej cechom do Kiwiora szybko przylgnął pseudonim „Roberto Carlos”! To jeden z najlepszych lewych obrońców świata na przełomie wieków, zadziwiający wszystkich niezwykłym uderzeniem z dystansu, ale też nadzwyczajną walecznością. - Kuba też miał swój „charakterek”. Był na przykład bardzo punktualny. Jeżeli spóźnił się choćby o minutę na trening, już nie chciał wejść na boisko. Uparł się, koniec i kropka. Czasem obserwowałem za siatką „walkę” taty, by namówić Kubę do wzięcia udziału w treningu – śmieje się Krzysztof Berger.
Reprezentant Polski na celowniku znanego klubu. Chcą go kupić za grosze, absurdalna oferta
Kuba szybko robił postępy. - Rozwijaliśmy chłopaków „systemem turniejowym”. Kubuś z reguły był najmłodszy w tych imprezach. Grał więc w nieco krótszym wymiarze czasowym, choć on sam... chciał więcej. Był bardzo zaangażowany, a szybkościowo dorównał starszym – opowiada jego pierwszy trener. - W tym okresie wygrywaliśmy w Warszawie z Legią i Polonią, w Poznaniu z Lechem. Byliśmy też na Turnieju Deichmanna w Wielkiej Brytanii, w Watford. Już wtedy Kuba zaczął budzić zainteresowanie, pojawiły się powołania do kadry Śląska. W tym wieku trudno cokolwiek prorokować, ale miałem nadzieję, że jego przygoda z piłką się mocno rozwinie.
I tak się stało. Z akademii piłkarskiej GKS Tychy, do której trafił jako dziesięciolatek, wkrótce „wyciągnął” go Anderlecht Bruksela. Oznaczało to dla niego zupełnie nowy etap szkolenia oraz nową pozycję na boisku. Szkoleniowcy „Fiołków” dostrzegli w nim kogoś więcej niż tylko lewego obrońcę, nawet jeżeli miał on za patrona samego Roberto Carlosa. - W Brukseli przestawili Kubę na półlewego stopera, tak grał również na Słowacji – przypomina Berger.
Robert Lewandowski nie ma na to ochoty. Dostał taką propozycję, że trudno powiedzieć nie. A jednak!
Tak Biało-Czerwoni po meczu ze Szwecją cieszyli się w hotelu z awansu na mundial - zobacz poniżej
- Taktycznie szybko szedł do przodu. Był bardzo nastawiony na pracę, na robienie postępów. I do tego boiskowa „zadziora”, a ja takich lubię – mówi o tyszaninie Pavol Staňo. Dziś trener płockiej Wisły, w przeszłości – jako stoper – grał w Lidze Mistrzów, zaliczył też piękną kartę w polskiej ekstraklasie. Z Kiwiorem pracował przez parę sezonów w MŠK Žilina, najpierw w rezerwach, potem w pierwszym zespole.
Z Žiliny – już jako ligowiec pełną gębą – polski (już) stoper trafił do Włoch. I po kilku miesiącach okazało się, że tam zupełnie inaczej widzą jego potencjał. Został defensywnym pomocnikiem! - Dziś jest zupełnie innym zawodnikiem. Ma nowe zadania, gra teraz głównie przyjęcie-podanie. Mam wrażenie, że jeszcze bywa czasami trochę wystraszony nową rolą. Ale ona nie wzięła się znikąd: dostrzeżono jego dobre przygotowanie techniczne. Dbaliśmy o nie bardzo, zgodnie z zasadami coerver coachingu: jak chłopcy nie zrobią pięciu zwodów na rozgrzewkę, to nie ma treningu. Do tego – wzorem Ajaksu – wprowadziliśmy dla nich zajęcia z... dżudo. Prowadziła je dwukrotna mistrzyni Polski w tej dyscyplinie, Urszula Bożek. Trenerzy piłkarscy nie są fachowcami od treningów ogólnorozwojowych, a trzeba przecież chłopakom dać jak największą dawkę przygotowania w tym zakresie. Zresztą nawet Zinedine Zidane był mistrzem juniorów swego kraju w dżudo – Krzysztof Berger przywołuje w kontekście Kiwiora jeszcze jedno wielkie piłkarskie nazwisko.
Warto dodać jeszcze, że w owych dziecięcych czasach już napotkał na swej drodze innego kadrowicza. - Niejako „w parze” z rozwojem Kuby szedł wtedy rozwój Szymona Żurkowskiego. Jego trener w Jastrzębiu również preferował „rozwój turniejowy” chłopaków. Przez parę lat, mimo różnicy wieku między Kubą a Szymonem, „ścinali się” czasem nawet co tydzień – wspomina Krzysztof Berger. A ponieważ z byłym podopiecznym ma kontakt do dziś, wie doskonale, że panowie pamiętają wydarzenia sprzed lat. - Ich znajomość trwa od tamtej pory. Kiedy ostatnio rozmawiałem z Kubą, przyznał, że „Żurek”, z którym spotkał się przy okazji niedawnego meczu Empoli ze Spezią, przypomniał mu te dziecięce zmagania – dodaje Berger. Teraz znów będą mieć okazję je obgadać. Żurkowski przecież też został powołany przez Czesława Michniewicza na czerwcowe spotkania kadry.
- Dla mnie to było oczywiste, że Kuba Kiwior trafi do „dorosłej” reprezentacji – to jeszcze raz głos Pavola Staňo. - Ma odpowiednią jakość piłkarską, umiejętność wprowadzenia piłki do gry z linii defensywnej. No i ma świetny charakter, za który bardzo go polubiłem. Powinien być polskiej kadrze bardzo przydatny.
Zbigniew Boniek zaczepił Cezarego Kuleszę. Bolesny odzew, wypomniano mu przeszłość