W środę Szymański oficjalnie jednak uwolnił się od niej. I poszedł w… turecki jasyr. Konkretnie – związał się na cztery lata z Fenerbahce Stambuł. Turcy – wg nieoficjalnych informacji – zapłacili zań Rosjanom 11 mln euro (plus bonusy). W nowych barwach reprezentant Polski zarabiać ma 2,5 mln euro rocznie.
Porozumienie między Moskwą a Stambułem najwyraźniej nie było problemem dla żadnej ze stron. Fenerbahce – mimo trwającej rosyjskiej agresji na Ukrainę – nie przyłączyło się do dość powszechnego bojkotu rosyjskich klubów i sportowców. Kilka dni temu – mimo sprzeciwu niektórych obcokrajowców w swych szeregach – zespół znad Bosforu w międzynarodowym turnieju w Sankt Petersburgu zmierzył się (0:0) z miejscowym Zenitem.
Jak informował portal meczyki.pl, na przeprowadzce Szymańskiego zarobi także stołeczna Legia, która w umowie sprzedaży zawodnika do moskiewskiego klubu zawarła klauzulę o 15-procentowym udziale w kolejnym transferze. Oznaczałoby to, że na konto ekipy z Łazienkowskiej trafić powinno 1,65 mln euro.
„Jestem ogromnie zachwycony i zaszczycony, że podpisałem kontrakt z Fenerbahce. Mam nadzieję, że spędzimy ten czas miło” – napisał Szymański w mediach społecznościowych. A oficjalna strona klubowa zacytowała jego szerszą wypowiedź. - Trafiłem do największego tureckiego klubu, stałem się jego częścią i jestem z tego dumny. Chcę jak najszybciej rozpocząć pracę. Nie mogę się doczekać spotkania z kibicami Fenerbahce na naszym stadionie. Chcę im powiedzieć: przeżyjmy razem dobry sezon – oznajmił reprezentant Polski.