W Wielkiej Brytanii wciąż głośno o tym, jak potraktowano piłkarzy Szachtara. Ochrona Harrodsa, luksusowego domu towarowego w Londynie, nie pozwoliła Ukraińcom wejść do środka. Nikt ich nie rozpoznał i uznano, że duża grupa młodych mężczyzn w dresach nie ma prawa wejść do sklepu. Potem Harrods wydał oświadczenie, w którym podkreślił, że nie chciał urazić Ukraińców, ale niesmak pozostał. Głos zabrali też działacze Szachtara. - Nasi zawodnicy próbowali przekonać ochronę, że nie jeżdżą na mecze piłkarskie w smokingach, tylko w dresach, ale to nie pomogło. Szkoda, bo na pewno zostawiliby w sklepie dużo pieniędzy - napisał w oficjalnym piśmie rzecznik prasowy Szachtara. Tak naprawdę do sklepu nie wpuszczono milionerów, bo w Szachtarze gaże graczy wahają się od pół miliona do kilku milionów dolarów rocznie.
Przeczytaj też: Poznańscy kibice napisali do Jurka Owsiaka
Niestety, dla Ukraińców to nie był koniec ich nieszczęść. Nie lepiej niż w Harrodsie poszło im na boisku, a przegrana 1:2 z Fulham stawia pod znakiem zapytania realność planów obrony zdobytego w ostatnim sezonie pucharu (Mariusz Lewandowski cały mecz spędził na ławce).
W obu przypadkach Szachtarowi źle będzie się kojarzył ten sam człowiek - Mohammed Al-Fayed, właściciel Harrodsa i Fulham. Ojciec Dodiego Al-Fayeda (tego, który był kochankiem księżnej Diany i zginął razem z nią w wypadku) kupił Harrodsa za 615 milionów funtów w 1985 roku.
To jedyny na świecie dom towarowy, który ma określone wymagania, jeśli chodzi o ubrania klientów. "Dresiarzom", nawet bardzo bogatym, mówi "nie"!