Ostatnie mecze eliminacji przyszłorocznych mistrzostw Europy były dla reprezentacji Polski niezbyt udane. W ubiegły piątek podopieczni Jerzego Brzęczka mierzyli się na wyjeździe ze Słowenią. Spotkanie to biało-czerwoni przegrali 0:2, nie mając jakichkolwiek argumentów, by przeciwstawić się niżej notowanemu rywalowi. Kibice liczyli, że w poniedziałek w Warszawie zawodnicy podejdą do sprawy znacznie poważniej. "Orły" jednak znowu zawiodły. Polacy zagrali słabo przeciwko Austrii i tylko nieskuteczności rywali zawdzięczali bezbramkowy remis po końcowym gwizdku.
Jedną z najszerzej komentowanych spraw po zakończeniu zgrupowania był wybór bramkarza. O ile w rywalizacji z Austrią Łukasz Fabiański spisał się świetnie i uratował nam skórę, o tyle wydaje się, że przy drugim straconym golu w Lublanie mógł zachować się znacznie lepiej. "Fabian" o swoim występie w kolejnych spotkaniach dowiedział się na niedługo przed pierwszym wrześniowym meczem. Sztab szkoleniowy uznał, że wygrał walkę z Wojciechem Szczęsnym, który obserwował poczynania kolegów z kadry wyłącznie z wysokości ławki rezerwowych.
Wojciech Szczęsny najwyraźniej nie pogodził się z utratą miejsca w podstawowym składzie drużyny narodowej. Na Instagramie opublikował wpis, który obserwujący jednoznacznie odebrali jako nawiązanie do ostatniego zgrupowania. Przy fotografii z treningu Juventusu Turyn napisał: "Dom to miejsce, w którym czujesz się kochany i doceniany. Wspaniale do niego wrócić".
Szczęsny może być tym bardziej rozczarowany, że to on rozpoczął eliminacje w podstawowym składzie. Strzegł naszej bramki w spotkaniach z Austrią na wyjeździe i Łotwą w Warszawie. Później jednak przytrafiła mu się kontuzja i opuścił czerwcowe pojedynki z Macedonią i Izraelem. W Juventusie jego pozycja nie jest zagrożona.