Motoryzacja to hobby bramkarza reprezentacji Polski i angielskiego Brighton. Miłość do samochodów zaszczepił w nim dziadek, który często zabierał go na tor wyścigowy w Poznaniu.
- Moim pierwszym autem była syrenka - opowiada Kuszczak. - Za kierownicą tego auta siedziałem jako... pięciolatek. Posadził mnie tata. Ale prawdziwej jazdy uczyłem się na 20-letnim trabancie, w którym dźwignia do zmiany biegów znajdowała się w stacyjce. Fenomenalny zabytek, ale spisywał się bez zarzutu. Był zadbany, bo poprzedni właściciel przejechał nim tylko 20 tys. km. To na nim biłem pierwsze rekordy prędkości - 90 km/h - śmieje się Tomek.
Teraz Kuszczak może pozwolić sobie na zakup każdego samochodu. Przez kilka miesięcy był właścicielem czerwonego ferrari F430.
- Kiedyś sporządziłem sobie taką samochodową listę marzeń i stopniowo staram się ją realizować. Na pierwszym miejscu było ferrari. Kupiłem je, ale nie nadaje się na angielską pogodę i po kilku miesiącach je sprzedałem. To był zdecydowanie najszybszy wózek ze wszystkich, które miałem. Choć audi S8 także nie wypada najgorzej pod tym względem - porównuje bramkarz, który przyznaje, że w młodości jeździł z prędkością nawet 250 km/h.
Ostatnio Kuszczak fascynuje się zabytkowymi samochodami. - Mają w sobie to coś, poza tym są piękne. Dlatego zastanawiam się nad zakupem forda mustanga z lat 70. Rekordów prędkości nim nie ustanowię, ale nie o to akurat chodzi - wyjaśnia.
Kuszczak ma jeszcze jedno marzenie, którego do tej pory nie zrealizował.
- Pasjonuję się wyścigami Formuły 1 - mówi. - Nawet kiedyś na aukcji wylicytowałem kask eksmistrza świata Lewisa Hamiltona. Do kolekcji brakuje mi jakiegoś gadżetu Roberta Kubicy. Nigdy też nie siedziałem w bolidzie F1. Ale ze względu na moje wymiary byłby chyba z tym duży problem (śmiech). Przez chwilę mógłbym się jednak poczuć jak kierowca F1 - kończy bramkarz polskiej reprezentacji.